Jedność narodowa do niedzieli

Jedność narodowa do niedzieli

Dodano:   /  Zmieniono: 
Już w dniu katastrofy pod Smoleńskiem pojawiły się głosy, że tragedia narodowa, tuż u bram Golgoty Wschodu, zjednoczy naród i pomoże stworzyć zupełnie nowe społeczeństwo przesiąknięte duchem społecznego, a nawet politycznego solidaryzmu. Jest niezaprzeczalnym faktem, że wstrząs, jakim była gwałtowna śmierć 96 osób, w tym prezydenta RP z małżonką, może zadziałać oczyszczająco na polskie życie społeczne. Wspólny żal, wspólne przeżywanie bólu bliskich i przyjaciół zmarłych może łączyć.
Okazuje się jednak, że nie wszyscy mają jednakie prawo do przeżywania, do żalu i żałoby. Ci, którzy byli przeciwnikami Lecha Kaczyńskiego, nie byli jego apologetami, według części środowisk "patriotycznych" prawa do tego nie mają. Pojawiają się nawet głosy, o czym świadczy choćby wiersz Marcina Wolskiego w jednej z gazet, że krytycy pana prezydenta swoimi "kłamstwami" są równi zabójcy prezydenta Gabriela Narutowicza, który w kieszeni miał browning... Według nich nawet w obliczu tragedii nie można przewartościować swojego zdania o prezydencie. Podobna ocena dotyczy zachowania mediów, które próbując przekazać odczucia społeczne, są według niektórych równie zakłamane, jak w czasach, gdy krytykowały Lecha Kaczyńskiego. Jednocześnie te same środowiska próbują narzucić reszcie społeczeństwa własną narrację i własne spojrzenie na sprawę jedności. Ma to być jedność wokół Lecha Kaczyńskiego i jego poglądów, które zostały potwierdzone niemalże męczeńską śmiercią.

Idea porozumienia narodowego i pojednania jest jednak pusta i niemożliwa do przeprowadzenia nie tylko z powodu bieżących sporów i waśni. To idea, która kłóci się z regułami demokracji. Państwo demokratyczne jest silne swoją różnorodnością, odmiennymi poglądami uczestników życia społecznego, którzy są ze sobą w stałym sporze i prowadzą debaty, w ramach których dochodzą do jakiegoś konsensusu. W państwie demokratycznym obszarem, gdzie odbywa się dyskusja, są instytucje państwa, głównie jego parlament. To właśnie tu powinny się odbywać dyskusje ideowe, programowe, z poszanowaniem odmienności i uszanowaniem interesów mniejszości. Zgoda narodowa powinna panować jedynie wobec fundamentalnych wartości, takich jak szacunek do konstytucji, czy troska o bezpieczeństwo państwa. Próba narzucenia jedności poglądów w innych sprawach, szczególnie światopoglądowych, zbliżyła by nas do państw, w których panuje reżim autorytarny.

W Polsce przez ostatnie kilka lat zapanowała moda na politykę historyczną, odczytywaną nie jako konieczność uporządkowania pamięci o polskiej historii, ale jako chęć narzucenia społeczeństwu nowych wartości i nowej formuły odczytania polskiej historii. Zarówno tej z czasów PRL, ale również tej najnowszej, z okresu odzyskania pełnej suwerenności. Pewne symbole, wartości, autorytety zostały zanegowane. Próbowano je wypchnąć na margines. Środowiska, same siebie nazywające "patriotycznymi", próbowały narzucić swoją wizję historii. Bez dyskusji, bez interpretacji. Próbowano zaprząc do tego nawet instytucje państwowe, takie jak Instytut Pamięci Narodowej, który na nowo miał wystawiać glejty tym, którzy mieli zająć miejsca autorytetów.

Brakowało tylko symbolu. Nowego symbolu zgody narodowej. Śmierć Lecha Kaczyńskiego pod Smoleńskiem takiego symbolu dostarczyła. Jednak już decyzja o pochówku prezydenta na Wawelu, w tym świętym sanktuarium pamięci Polaków wzbudziła kontrowersje. Lech Kaczyński nie będzie symbolem zgody narodowej. Tak jak nie był nim Marszałek Józef Piłsudski, a nawet Jan Paweł II.