Chociaż muzeum zostało otwarte zaledwie trzy lata temu, odwiedziło je już 300 tys. turystów. Jak to się stało, że w miasteczku na Śląsku powstała jedna z największych polskich atrakcji turystycznych? Wystarczyło stworzyć intrygującą opowieść wokół pasji i pracowitości w odległych czasach rewolucji przemysłowej.
Kłosy i ziarna jęczmienia, chmielowe szyszki oraz krystaliczna woda to według piwowarów największe skarby browaru. To trzy elementy, bez których nie może powstać żaden złoty trunek. I to właśnie od nich w Sali Trzech Żywiołów rozpoczyna się przygoda z żywieckim piwem. W wykutych w litej skale piwnicach leżakowych oraz lodowniach odtworzono 154 lata historii browaru. Muzeum w Żywcu to nie zbiór eksponatów za szklaną szybą i gablotką, ale tętniąca życiem interaktywna opowieść, w której najważniejsi są zwiedzający. To oni, przekraczając wodną ścianę, przenoszą się w wiek XIX, kiedy decyzją arcyksięcia Albrechta Fryderyka Habsburga powstał tu Browar Arcyksiążęcy. Do dziś przetrwało wiele oryginalnych budynków z tego okresu, choć sam browar powiększył się prawie czterdziestokrotnie.
Kilka kroków dalej mroczne kazamaty przeistaczają się w XIX-wieczną uliczkę z tradycyjną galicyjską karczmą. A w każdej kolejnej sali widać, jak w ubiegłym stuleciu zmieniało się nie tylko piwowarstwo, ale też cały otaczający świat. Jest zatem restauracja Żywiecka w stylu art déco z charakterystycznym dla tej epoki zamiłowaniem do eleganckiego wystroju wnętrz. Żywo kontrastuje z nią ponura knajpka z czasów II wojny światowej. W Muzeum Browaru najważniejsza jest historia. Nowoczesne technologie są jedynie środkiem służącym pokazywaniu tradycji i dziejów żywieckiego browaru. – Muzeum prezentuje historię polskiego piwa od 1856 r. w niemuzealny sposób. W czasach, kiedy prawie nikt nie ma czasu na kulturę, możliwość dotykania eksponatów, poznawania historii w sposób multimedialny, bez gablot i kapci, przyciąga do tego małego miasteczka tłumy turystów z Polski i zagranicy – mówi Jerzy Dwornicki, dyrektor Browaru w Żywcu.
W wojennym szynku warto posłuchać wspomnień arcyksiężnej Marii Krystyny Habsburg, córki ostatnich przed wojną właścicieli firmy. Podczas II wojny światowej jej ojciec Karol Olbracht mimo gestapowskich tortur odmówił podpisania folkslisty. Stracił zdrowie, a browar znacjonalizowano. Pod nazwą Beskidenbrauerei Saybusch i bez polskiej załogi miał produkować na potrzeby wojska. Przed zniszczeniem uratowali go pracownicy, którzy z narażeniem życia rozbroili podłożone pod nim ładunki wybuchowe. Ale koniec wojny nie przyniósł powrotu Habsburgów do ich dóbr rodzinnych. Browar z rąk nazistów przeszedł zatem w ręce komunistów, a Karol Olbracht musiał uciekać z kraju. Jego córka, czyli właśnie Maria Teresa, przez 39 lat była bezpaństwowcem. W Żywcu została zameldowana dopiero w 2001 r. i zamieszkała w Pałacu Habsburgów. Kilka lat temu podarowała część swojej kolekcji obrazów żywieckiemu Muzeum Miejskiemu i dzisiaj można je podziwiać w Starym Zamku.
Kiedy w 2006 r. utworzono śląski Szlak Zabytków Techniki, Muzeum Browaru w Żywcu stało się jednym z jego najciekawszych punktów. Na trasie znalazły 32 obiekty z epoki industrialnej. Są to tak różnorodne miejsca jak Muzeum Chleba albo Energetyki czy dworce kolejowe. – Szlak Zabytków Techniki jest naszym flagowym produktem turystycznym. Jak się okazuje, dziedzictwo przemysłowe, które zawsze nam ciążyło, dziś stało się magnesem przyciągającym turystów – mówi Agnieszka Sikorska, dyrektor Śląskiej Organizacji Turystycznej. Statystki potwierdzają, że pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo szlak odwiedza co roku ponad pół miliona zwiedzających.
Jego potencjał dostrzeżono także za granicą. Na początku stycznia 2010 r. został jako pierwsza trasa z Europy Środkowej i Wschodniej włączony do Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego. – Punkty kotwiczne szlaku, zwane gwiazdami techniki, to obiekty o zasadniczym znaczeniu dla historii przemysłu. Stanowią część europejskiego dziedzictwa ery industrialnej – opowiada Adam Hajduga, zastępca dyrektora Wydziału Promocji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. W Polsce miejscami tymi będą Zabytkowa Kopalnia Węgla Kamiennego „Guido" w Zabrzu, Tyskie Muzeum Piwowarstwa i oczywiście Muzeum Browaru oraz sam Browar w Żywcu. – Te miejsca spełniają surowe wymogi dotyczące nie tylko wartości historycznej, ale również atrakcyjności turystycznej oraz innowacyjności zastosowanych rozwiązań – podkreśla Adam Hajduga. Kolejnym krokiem w promowaniu naszego dziedzictwa będzie akcja reklamowa w niemieckiej Nadrenii-Westfalii, której jednym z elementów będzie żywieckie muzeum.
Ostatnim przystankiem w podróży przez krainę piwa jest jego degustacja, bo chmielowy napój zawsze najlepiej smakuje w browarze. Prawdziwi piwosze mogą się też skusić na wycieczkę po współczesnej warzelni z jej kadziami, skomplikowanymi mieszadłami i płynącym słodem.
Kilka kroków dalej mroczne kazamaty przeistaczają się w XIX-wieczną uliczkę z tradycyjną galicyjską karczmą. A w każdej kolejnej sali widać, jak w ubiegłym stuleciu zmieniało się nie tylko piwowarstwo, ale też cały otaczający świat. Jest zatem restauracja Żywiecka w stylu art déco z charakterystycznym dla tej epoki zamiłowaniem do eleganckiego wystroju wnętrz. Żywo kontrastuje z nią ponura knajpka z czasów II wojny światowej. W Muzeum Browaru najważniejsza jest historia. Nowoczesne technologie są jedynie środkiem służącym pokazywaniu tradycji i dziejów żywieckiego browaru. – Muzeum prezentuje historię polskiego piwa od 1856 r. w niemuzealny sposób. W czasach, kiedy prawie nikt nie ma czasu na kulturę, możliwość dotykania eksponatów, poznawania historii w sposób multimedialny, bez gablot i kapci, przyciąga do tego małego miasteczka tłumy turystów z Polski i zagranicy – mówi Jerzy Dwornicki, dyrektor Browaru w Żywcu.
W wojennym szynku warto posłuchać wspomnień arcyksiężnej Marii Krystyny Habsburg, córki ostatnich przed wojną właścicieli firmy. Podczas II wojny światowej jej ojciec Karol Olbracht mimo gestapowskich tortur odmówił podpisania folkslisty. Stracił zdrowie, a browar znacjonalizowano. Pod nazwą Beskidenbrauerei Saybusch i bez polskiej załogi miał produkować na potrzeby wojska. Przed zniszczeniem uratowali go pracownicy, którzy z narażeniem życia rozbroili podłożone pod nim ładunki wybuchowe. Ale koniec wojny nie przyniósł powrotu Habsburgów do ich dóbr rodzinnych. Browar z rąk nazistów przeszedł zatem w ręce komunistów, a Karol Olbracht musiał uciekać z kraju. Jego córka, czyli właśnie Maria Teresa, przez 39 lat była bezpaństwowcem. W Żywcu została zameldowana dopiero w 2001 r. i zamieszkała w Pałacu Habsburgów. Kilka lat temu podarowała część swojej kolekcji obrazów żywieckiemu Muzeum Miejskiemu i dzisiaj można je podziwiać w Starym Zamku.
Kiedy w 2006 r. utworzono śląski Szlak Zabytków Techniki, Muzeum Browaru w Żywcu stało się jednym z jego najciekawszych punktów. Na trasie znalazły 32 obiekty z epoki industrialnej. Są to tak różnorodne miejsca jak Muzeum Chleba albo Energetyki czy dworce kolejowe. – Szlak Zabytków Techniki jest naszym flagowym produktem turystycznym. Jak się okazuje, dziedzictwo przemysłowe, które zawsze nam ciążyło, dziś stało się magnesem przyciągającym turystów – mówi Agnieszka Sikorska, dyrektor Śląskiej Organizacji Turystycznej. Statystki potwierdzają, że pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo szlak odwiedza co roku ponad pół miliona zwiedzających.
Jego potencjał dostrzeżono także za granicą. Na początku stycznia 2010 r. został jako pierwsza trasa z Europy Środkowej i Wschodniej włączony do Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego. – Punkty kotwiczne szlaku, zwane gwiazdami techniki, to obiekty o zasadniczym znaczeniu dla historii przemysłu. Stanowią część europejskiego dziedzictwa ery industrialnej – opowiada Adam Hajduga, zastępca dyrektora Wydziału Promocji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. W Polsce miejscami tymi będą Zabytkowa Kopalnia Węgla Kamiennego „Guido" w Zabrzu, Tyskie Muzeum Piwowarstwa i oczywiście Muzeum Browaru oraz sam Browar w Żywcu. – Te miejsca spełniają surowe wymogi dotyczące nie tylko wartości historycznej, ale również atrakcyjności turystycznej oraz innowacyjności zastosowanych rozwiązań – podkreśla Adam Hajduga. Kolejnym krokiem w promowaniu naszego dziedzictwa będzie akcja reklamowa w niemieckiej Nadrenii-Westfalii, której jednym z elementów będzie żywieckie muzeum.
Ostatnim przystankiem w podróży przez krainę piwa jest jego degustacja, bo chmielowy napój zawsze najlepiej smakuje w browarze. Prawdziwi piwosze mogą się też skusić na wycieczkę po współczesnej warzelni z jej kadziami, skomplikowanymi mieszadłami i płynącym słodem.