Piłkarska samba w RPA

Piłkarska samba w RPA

Dodano:   /  Zmieniono: 
64 mecze, 32 drużyny ze 198 federacji i 31 dni piłkarskich zmagań w absolutnie najlepszym światowym wydaniu. W piątek rusza pierwszy afrykański mundial, niestety po raz pierwszy od 2002 roku bez polskiej reprezentacji.
Faworyt każdego mundialu Brazylia, aktualny mistrz Europy Hiszpania, nieprzewidywalni Niemcy, czy już niemal rozpaczliwie łaknące sukcesów na arenie międzynarodowej Argentyna i Anglia – kto z nich wygra rozpoczynające się właśnie mistrzostwa? Może nikt, bo potencjalnych kandydatów do tytułu jest więcej. Nie można zapominać ani o grających perfekcyjnie w defensywie Włochach, ani tym bardziej o dowodzonych przez Cristiano Ronaldo Portugalczykach. Groźne będą potęgi z Czarnego Lądu – Wybrzeże Kości Słoniowej, Ghana, Egipt i Nigeria – ale nikt raczej nie upatruje w nich kandydata do końcowego tryumfu, podobnie zresztą jak w organizatorach turnieju – RPA.

Gospodarze z pewnością będą niesieni fanatycznym dopingiem fanów, jednak piłkarsko chyba nie dorastają do największych światowego futbolu. Samym dopingiem i ambicją dojść można w prawdzie daleko, ale finał w kontekście RPA brzmi jak zestawienie na jednym talerzu śledzi z gorącą czekoladą, czyli na wskroś niedorzecznie i nieprawdopodobnie. Również wygrana innego spośród afrykańskich zespołów wydaje się być mało prawdopodobna. Gwiazd co prawda im nie brakuje, ale bez wątpienia tryumf ekipy z Czarnego Lądu byłby wielką sensacją. Jedyną nadzieją dla graczy z Afryki jest chyba stwierdzenie, że kiedyś w końcu ktoś z tego kontynentu wygrać musi, ale marne to pocieszenie. Zwycięzcy afrykańskiego mundialu należy więc szukać w Europie lub Ameryce Południowej, czyli tak, jak zawsze. Pytanie tylko, kto okaże się najlepszy.

Odpowiedź jest dziś trudna, a wręcz niemożliwa do udzielenia. Rozsądek nakazuje upatrywać głównych faworytów w Hiszpanach i Brazylijczykach, ale zlekceważenie choćby Anglików, Niemców, Argentyńczyków czy Włochów, byłoby z pewnością wielkim nietaktem. I nie można też, chyba bardziej przez grzeczność i kurtuazję, zapominać o Holandii i Francji. Jednak Oranje pewnie tradycyjnie o powtórkę sukcesów z 1974 r. i 1978 r. (zajmowali wtedy drugie miejsca) się nie pokuszą, a dzisiejsi Trójkolorowi to cień ekipy, która wygrywała mistrzostwa świata 12, a Europy 10 lat temu. Czy Mundial 2010 będzie miał swojego czarnego konia? Możliwe, choć trudno stwierdzić, która reprezentacja nim zostanie. Grecy limit wyczerpali podczas Euro 2004, gdy pokonali w finale Portugalię i zadziwili cały piłkarski świat..


Póki co lepiej spokojnie zasiąść przed telewizorem i dać się oczarować zwodom Messiego i Ronaldo. Lepiej doceniać genialną defensywną grę Włochów i popatrzeć, jak rodzą się nowe gwiazdy futbolu. Na rozstrzygnięcia i dokładniejsze spekulacje przyjdzie jeszcze czas. Szkoda, że nie będziemy brać w nich pod uwagę Polaków, choć po meczu z Hiszpanią może to i lepiej, bo żeby grać na mundialu, trzeba mieć drużynę kompletną, a nasza ledwo co się urodziła i dopiero dorośnie (oby) do gry z najlepszymi.