Podczas transmitowanych przez telewizję CBC obrad Harper odpowiadał, że "jezioro" mieści się w wydatkach promocyjnych, wynoszących 2 miliony dolarów, a szczyty najbogatszych państw są okazją do promocji Kanady. Odpowiedź Harpera skwitował jednak liberalny deputowany Mark Holland, który przypomniał, że 57 tysięcy dolarów to więcej niż roczne dochody 40 procent kanadyjskich rodzin. Lider opozycyjnej NDP Jack Layton mówił, że przecież jezior w Kanadzie jest pod dostatkiem.
Sztuczne "jezioro", głębokości 10 centymetrów, to jednak nie jedyny temat drwin prasy i opozycji. Kpiono w tym tygodniu z toalety kosztującej 200 tysięcy dolarów i znajdującej się 20 kilometrów od miejsca szczytu G8 w Huntsville czy z pawilonu ogrodowego kosztującego kolejnych 100 tysięcy dolarów i mieszczącego się godzinę drogi od Huntsville.
Na 25 i 26 czerwca zaplanowano szczyt G8 w Huntsville, zaraz po nim - 27 i 28 czerwca - odbędzie się w Toronto szczyt G20. W związku z nim całe centrum Toronto znajdzie się pod specjalnym nadzorem i będzie ogrodzone wysokim na trzy metry płotem, który zaczęto stawiać w miniony poniedziałek. Mieszkańcy i pracownicy firm w chronionym rejonie dowiedzieli się pod koniec tygodnia, że łączność telefonii komórkowej może być tam zakłócana. W piątek policja podała do wiadomości, które ulice będą zamknięte - dla mieszkańców Toronto szczególnym problemem będą czasowe zamknięcia czterech autostrad umożliwiających szybki przejazd przez miasto. Koszty bezpieczeństwa, w tym specjalnego systemu kamer na ulicach, wyniosą około 1 miliarda dolarów, co jest kolejnym zarzutem stawianym rządowi Harpera. Mer Toronto David Miller przypominał w tym tygodniu, że miasto było przeciwne organizacji szczytu G20 w Toronto.
PAP, arb