W wakacyjnym sezonie jednym z najważniejszych tematów w Kanadzie w ostatnich dniach stała się tutejsza odmiana trującej rośliny - barszczu Sosnowskiego. Media ostrzegają, by tego gigantycznego, rosnącego do 5,5 metra chwastu, nie dotykać. W najlepszym przypadku sok tylko poparzy, w najgorszym - kontakt może się skończyć ślepotą.
Telewizja CTV przypomniała, że trujący chwast od dawna był problemem na wyspie Vancouver. Jednak wytwarzająca setki nasion roślina w tym roku pojawiła się już wszędzie. Z leżącej na zachodnim wybrzeżu Kanady Kolumbii Brytyjskiej chwast przywędrował na wschód, także do Toronto i Ottawy, rozrasta się też na północ, aż do Nowej Fundlandii.
Tak naprawdę nikt nie wie, w jaki sposób pochodzący z Azji chwast (Heracleum mantegazzianum), spokrewniony z niewinną pietruszką, marchewką czy selerem - ale także blekotem i straszącym w Polsce barszczem Sosnowskiego (Heracleum sosnowskyi) - znalazł się w Kanadzie. Botanicy przypuszczają, że nasiona przywieziono po prostu jako nasiona rośliny ozdobnej.
Teraz jest problem, bo wycięcie chwastów może pomóc niewiele - jeśli nasiona zdążyły paść na ziemię, mogą tam leżeć nawet i piętnaście lat. Roślina nie tylko jest groźna dla ludzi, dodatkowo tutejszy barszcz jest zagrożeniem dla lokalnych roślin, a jego płytki system korzeniowy niszczy brzegi rzek. Niektóre miasta zaczęły więc specjalne akcje usuwania niebezpiecznych chwastów.
PAP, arb