Oszczędni jadą na Bałkany

Oszczędni jadą na Bałkany

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc.hu / Czarnogóra Źródło: FreeImages.com
Oszczędni turyści powinni w tym roku udać się w kierunku Bałkanów lub do któregoś w państw bałtyckich. W tych rejonach nie grozi nam poważne nadszarpnięcie wakacyjnego budżetu. Z analiz TMS Brokers wynika, że najwięcej zapłacimy za wypoczynek w krajach Dalekiego Wschodu, w Azji Południowej i w krajach Ameryki Południowej, Środkowej i Północnej.
Analizując wartość złotego w koszyku walut wycenianych przez NBP widać, że wobec 23 walut złoty stracił na wartości w ciągu ostatniego roku, a wobec 11 zyskał.  - To oznacza, że polski turysta wyjeżdżający do 11 krajów, gdzie lokalna waluta jest słabsza do złotego wyda mniej niż rok temu. Z kolei w państwach, których waluty zyskały na wartości, koszty pobytu i bezpośrednie wydatki będą bardziej ciążyły kieszeniom Polaków - mówi Marek Wołos, analityk TMS Broker.

TMS Brokers radzi wybrać się do państw europejskich. Przykładowo gdyby turysta nabył po kursie rynkowym węgierskiego forinta i tą walutą płacił podczas pobytu na Węgrzech, to jego wydatki będą o ponad 7 proc. niższe w porównaniu z poprzednim rokiem. Oprócz węgierskiego forinta widoczny spadek wartości zanotowały: łotewski łat i rumuński lej. Ich notowania są na poziomie 6,5 proc. niższym niż w 2009 roku.

Ponad 5 proc. przez ostatni rok straciły również waluty powiązane z euro, których kurs nie jest całkowicie płynny i jest regulowany przez władze monetarne w ramach reżimu walutowego. Najważniejsze jednak, że obecne wakacje będą tańsze dla turystów wyjeżdżających do krajów strefy euro. Z analiz firmy TMS Brokers wynika także, że turysta wydając w tym roku podczas wakacji 1000 euro zapłaci za nie 230 złotych mniej.

Na umocnieniu złotego skorzystają także turyści wyjeżdżający do Chorwacji. Chociaż kraj ten posiada własną walutę, to rozliczenia większości wydatków dokonuje się w euro. Z punktu widzenia wartości złotego to korzystna sytuacja, gdyż kurs kuny chorwackiej wobec złotego spadł o 3,9 proc., czyli mniej niż w przypadku euro.

mr / rp.pl