Na szczęście ktoś wreszcie poruszył ten problem i może w końcu coś zmieni. Posłowie PO poszli po rozum do głowy i wysłali pismo do szefa MSWiA Jerzego Millera w sprawie zniesienia ciszy nocnej w centrach dużych miast. To do samorządów miałoby należeć wyznaczanie stref wolnych od tego przepisu. Gdyby pomysł udało się zrealizować, może wreszcie odżyłaby turystyka w stolicy i w innych dużych polskich miastach. Na razie zbyt często jest ona traktowana po macoszemu, tak jakby nikt nie zdawał sobie sprawy, że, tak jak w innych krajach, tak i w Polsce może być ona prawdziwą żyłą złota. Co prawda nowe zasady na pewno byłyby nie w smak mieszkańcom starówek, ale wszystkich zadowolić się nie da. Ale powiedzmy sobie szczerze – jeśli ktoś nocą pragnie ciszy, to nie powinien mieszkać w centrum miasta.
Głośniej o ciszy
Dodano: / Zmieniono:
Warszawska Starówka, godzina 23. Centrum stolicy dużego europejskiego państwa – powinno więc być gwarno, tłoczno, wesoło i rozrywkowo. A jak jest? Nuda, cisza, spokój. Lokale albo pozamykane, albo świecą pustkami, a ich właściciele z niecierpliwością czekają aż opuszczą je ostatni, przypadkowi goście.
Ten absurdalny stan rzeczy to zasługa irracjonalnych przepisów dotyczących ciszy nocnej. Co z tego, że starówki na całym świecie wieczorami i nocami tętnią życiem, i są ulubionymi miejscami spotkań zarówno dla turystów, jak i tubylców? W Warszawie po zmroku najlepiej omijać starówkę szerokim łukiem, a jeśli już musimy tamtędy przejść, to najlepiej cichutko, na paluszkach, obowiązkowo milcząc. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z policją albo strażą miejską. A mandacik na pewno ostudzi zapał do imprezowania.