Na otwarcie czwartkowego meczu Peng straciła od razu serwis i choć po chwili odrobiła stratę, to później przegrała cztery kolejne gemy, do stanu 1:5. Zdołała utrzymać swoje podanie na 2:5, ale nawet nie miała szans na dogonienie grającej niemal perfekcyjnie Polki. Sama zepsuła 12 piłek, trzykrotnie więcej.
Radwańska zakończyła pierwszą partię wynikiem 6:2 po 30 minutach, przy pierwszym setbolu. W tym czasie miała zdecydowaną przewagę i kontrolowała rozwój wydarzeń na korcie. Skorzystała też z braku precyzji u Chinki, która grała dość ryzykownie po liniach i starała się na ogół unikać dłuższych wymian, bo nie wytrzymywała wysokiego tempa narzuconego przez krakowiankę. Przed drugą partią wydawało się, że pojedynek szybko dobiegnie końca, jednak Polka wyraźnie się zdekoncentrowała i oddała inicjatywę w grze przeciwnicze. Skutkiem tego były trzy przegrane pierwsze gemy.
Tę serię Radwańska przerwała w czwartym, choć nie bez trudu wygrała własne podanie, wychodząc na 1:3. Jednak mimo to wciąż nie mogła złapać właściwego rytmu i poza pojedynczymi udanymi zagraniami, wyraźnie nie potrafiła się przeciwstawić rywalce. Kolejny prezent w postaci "breaka" sprawiła jej w szóstym gemie.
Przy 5:1 Peng wygrała swojego gema do zera i po kolejnych 27 minutach doprowadziła do decydującej partii. Przed nią obie udały się do szatni, a po powrocie na kort krakowianka wydawała się spokojniejsza i rozpoczęła swojego gema od prowadzenia 40:0. Jednak rywalka doprowadziła do równowagi i wtedy zrobiło się nerwowo. Jej rodzina zaczęła namawiać ją do skorzystania z challenge'u (wyświetlenia na telebimie animacji komputerowej), a tenisistka ze złością odpowiedziała: "po co, przecież była dobra".
Zdecydowała się jednak na sprawdzenie decyzji sędziego, ale obraz potwierdził słuszność punktu przyznanego Chince. Radwańska zdobyła dwa kolejne, choć gema zdobyła dość szczęśliwie po zepsutym zagraniu rywalki. Chwilę później rywalka wyrównała na 1:1. Bardzo wyrównany był następny gem, obfitujący w mordercze wymiany z głębi kortu i niewykorzystane szansy Polki, która zanim wyszła na 2:1 obroniła "break pointa". Zaraz po tym jej przeciwniczka poprosiła o pomoc medyczną, ponieważ dokuczał ból mięśnia prawego uda i udała się z fizjoterapeutką do szatni.
Po regulaminowej przerwie wróciła na kort i nadal skutecznie nawiązywała walkę z linii końcowej, a dość zachowawcza gra krakowianki i niewielkie błędy pozwoliły Peng przełamać serwis rywalki na 3:2. W kolejnym gemie Radwańska zaczęła wywierać presję i atakować jej podanie, a także zdecydowanie wchodzić w kort, ale zmarnowała trzy "break pointy" i zrobiło się 4:2.
Chinka utrzymała przewagę jednego przełamania do końca, a spotkanie rozstrzygnęła celnym wolejem z forhendu przy pierwszym meczbolu, po dwóch godzinach i dwóch minutach. Pojedynek ten początkowo miał być rozgrywany na korcie numer 13., ale w wyniku opóźnień przeniesiono go wieczorem na Grandstand, trzecią co do wielkości arenę na obiekcie Flushing Meadows.
Kluczem do sukcesu Peng była w czwartek bardzo ryzykowna i agresywna gra, czego skutkiem była zdecydowana przewaga wygrywających uderzeń 47-25, ale i gorszy bilans niewymuszonych błędów 30-18, bo w zdobytych punktach różnica była niewielka 84:76. Odnotowała też siedem asów, przy trzech Polki, a obie miały po dwa podwójne błędy serwisowe.
W Nowym Jorku Radwańska występuje jeszcze w deblu z Rosjanką Marią Kirilenko, a w drugiej rundzie rywalkami pary rozstawionej z dziesiątką będą w piątek Amerykanki Jamie Hampton i Melanie Oudin.
PAP, ps