Głównymi oskarżonymi są czterej magazynierzy z KWP w Katowicach. Wynosili oni z magazynów broń, amunicję, a także m.in. kajdanki służbowe, pałki, futerały na broń i kamizelki kuloodporne. Wśród nabywców znaczną część stanowią policjanci, którzy kupowali sprzęt, amunicję lub elementy uzbrojenia, aby uniknąć odpowiedzialności służbowej za ich zgubienie lub wymienić zużyty sprzęt na nowszy. Np. amunicję kupowali po 20 groszy za sztukę. Nabywcami byli też nie związani z policją kolekcjonerzy.
Do kradzieży dochodziło w dwóch miejscach. Pierwszym z nich był magazyn uzbrojenia i sprzętu spoza policji, w którym przechowuje się np. broń zarekwirowaną przestępcom. Magazynierzy wynosili z niego sprzęt przeznaczony do komisyjnego zniszczenia. Kradzieży dokonywano też w magazynie uzbrojenia wydziału zaopatrzenia KWP w Katowicach, gdzie jest gromadzony policyjny sprzęt. - Obydwa te magazyny były obsługiwane przez czterech policjantów, którzy są wśród oskarżonych w tej sprawie. Odpowiedzą przede wszystkim za przywłaszczenie, kradzież, przyjmowanie korzyści majątkowej, handel lub usiłowanie handlu bronią - wyjaśniła Zawada-Dybek.
Magazynierzy przyznali się do zarzutów, ich wyjaśnienia stanowią dużą część materiału dowodowego. Poza nimi aktem oskarżenia objęto też czterech członków komisji, powołanej do niszczenia uzbrojenia. Osoby te odpowiedzą za poświadczanie nieprawdy w dokumentach i przekroczenie uprawnień. Nabywcy odpowiedzą przed sądem za paserstwo i nielegalne posiadanie broni. Wśród tej grupy oskarżonych jest wicedyrektor jednej ze szkół średnich, który kupił amunicję i broń gazową. 17 zarzutów przedstawiono emerytowanemu policjantowi Tadeuszowi B. Kupioną od magazynierów broń - 45 sztuk - zakopał w lesie. W śledztwie przyznał się i wskazał miejsca ukrycia broni.
W czasie postępowania zabezpieczono ponad 100 sztuk broni, dużą ilość amunicji i sprzętu policyjnego. Badania wykazały, że broń nie została użyta w przestępstwie. Ponieważ dokumentacja dotycząca stanu magazynów była fałszowana, prokuratura musiała inaczej ustalać, ile rzeczywiście broni wyniesiono. Jak mówi Zawada-Dybek, "w znacznej części" została odzyskana. Sześciu spośród oskarżonych było przez pewien czas aresztowanych. Teraz wszyscy odpowiadają z wolnej stopy. Najsurowsza kara grozi osobom, które mają zarzuty handlu bronią - do 10 lat więzienia. Kiedy sprawa wyszła na jaw, część podejrzanych w śledztwie funkcjonariuszy i pracowników cywilnych policji straciła pracę, niektórzy zostali przesunięci do innych zadań.
Rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska podkreślił, że już kilka lat temu kierownictwo garnizonu wymieniło obsadę magazynów. Pracowników magazynów obowiązuje bardzo szczególny sposób naboru, muszą m.in. wykazać się świetną opinią z dotychczasowych miejsc służby. - Od samego początku byliśmy żywotnie zainteresowani tym, by tę sprawę dokładnie wyjaśnić. Współpracowaliśmy z prokuraturą i z Biurem Spraw Wewnętrznych, które wykonywało działania na zlecenie prokuratury - podkreślił podinsp. Gąska.
PAP, arb