Tajlandzka policja znalazła setki martwych płodów składowanych w kostnicy jednej z buddyjskim świątyń w Bangkoku. Zostawiane były tam one przez 33-letnią Lanjakornę Jantamanas, która po trafieniu w ręce policji przyznała się do przeprowadzania nielegalnych aborcji.
Sumeth Ruangswasdi z policji w Bangkoku oznajmił, że policjanci zostali wewzani do świątyni we wtorek po tym, jak zgłoszono tam unoszenie się w powietrzu podejrzanie nieprzyjemnego zapachu. Po dotarciu na miejsce policjanci odkryli 348 płodów ułożonych w foliowych workach. Przedstawiciel policji wyjawił, że biorąc pod uwagę kolor i zapach, płody musiały być tam składane na przestrzeni dłuższego okresu czasu.
Zarówno Lanjakorn Jantamanas jak i zarządca kostnicy przyznali się do winy. Kobieta wyznała, że nauczyła się dokonywać aborcji od lekarza, który przeniósł się do pracy w innym mieście i potem kontynuowała jego pracę. Płody zbierała z trzech różnych szpitali i przekazywała zarządcy kostnicy, który pobierał opłatę za ich przetrzymywanie.
Aborcja w Tajlandii jest nielegalna i dokonać jej można tylko w trzech przypadkach: jeśli kobieta została zgwałcona, jeśli ciąża zagraża życiu kobiety, lub jeśli są komplikacje w rozwoju płodu.
"Jakarta Times"; "Bangkok Post", kk
Zarówno Lanjakorn Jantamanas jak i zarządca kostnicy przyznali się do winy. Kobieta wyznała, że nauczyła się dokonywać aborcji od lekarza, który przeniósł się do pracy w innym mieście i potem kontynuowała jego pracę. Płody zbierała z trzech różnych szpitali i przekazywała zarządcy kostnicy, który pobierał opłatę za ich przetrzymywanie.
Aborcja w Tajlandii jest nielegalna i dokonać jej można tylko w trzech przypadkach: jeśli kobieta została zgwałcona, jeśli ciąża zagraża życiu kobiety, lub jeśli są komplikacje w rozwoju płodu.
"Jakarta Times"; "Bangkok Post", kk