Wszystko ma swój kres - wspomniała Agata Wróbel. Dwukrotna medalistka igrzysk w podnoszeniu ciężarów definitywnie zakończyła karierę. W Ciechanowie rozpoczął się jej czas pożegnań. Ostateczne nastąpi w styczniu podczas spotkania rodziny olimpijskiej. - Były to cudowne lata mojej kariery. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, odwiedziłam piękne miejsca na kuli ziemskiej. Dziękuję bardzo tym, którzy mi pomagali - mówiła łamiącym się głosem Wróbel.
W Ciechanowie, w czasie 6. Memoriału Andrzeja Matusiaka, Wróbel zadebiutowała "próbnie" jako arbiter. - Nie mam jeszcze stosownych "papierów", ale na sto procent zrobię kurs sędziowski. Tak bardzo się przywiązałam do tej dyscypliny, że nie wyobrażam sobie, abym nie chodziła na zawody czy na siłownię - powiedziała 29-letnia mistrzyni świata (Warszawa 2002) i trzykrotna mistrzyni Europy (1999, 2002, 2004). Zdobywczyni srebrnego (Sydney 2000) i brązowego (Ateny 2004) medalu olimpijskiego podkreśliła, że na pewno nie odejdzie od jej "ukochanego sportu". - Będę szukała pracy, normalnej pracy związanej z podnoszeniem ciężarów. Może jako asystentka trenera, może jako prowadząca zajęcia na siłowni, może ... Nie wiem, jeszcze naprawdę o tym tak dogłębnie nie myślałam - dodała.
Prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów Zygmunt Wasiela przyznał, że smutno mu się zrobiło, gdy Agata Wróbel i trener reprezentacji Ryszard Soćko poinformowali o ostatecznej decyzji zawodniczki. - Agata uznała, że nie jest w stanie wrócić do dawnej formy, nie czuje się na siłach i dlatego postanowiła pożegnać się z wyczynowym sportem. Ja to rozumiem, ale i trudno jest się pogodzić, że nie zobaczymy jej na pomoście. Nastał więc czas pożegnań. Dziś w Ciechnowie, za tydzień w Biłgoraju, na początku przyszłego roku - w Siedlcach przez jej klub WLKS i władze miasta, a na koniec przez rodzinę olimpijską podczas dorocznego spotkania PKOl - poinformował Wasiela.
PAP, arb