Jak poinformował Wojciech Kowalski, o odzyskanie tych dzieł Polska stara się od 2004 roku, gdy wnioski restytucyjne zostały przekazane władzom Federacji Rosyjskiej. - Od tego czasu zaczęła się wymiana not, która trwa do dnia dzisiejszego. Rząd Federacji znajduje różne powody, dla których nie zwraca dzieł - powiedział. - Najpierw twierdzono, że dokumentacja jest niekompletna, co było argumentem czysto proceduralnym - podkreślił pełnomocnik ds. restytucji dóbr kultury, dodając, że również węgierskie noty w podobnej sprawie kilkakrotnie zwracano, powołując się na wybiegi formalne.
Powrót dzieł do Polski zależy, według specjalisty z MSZ, "od odpowiedniego klimatu politycznego". - Przy każdej większej okazji, wizyt czy rozmów na wyższym szczeblu, podnosimy tę sprawę - zaznaczył.
O miejscu przechowywania obrazów polskie władze dowiedziały się ze strony internetowej lostart.ru. Na niej zobligowany wyrokiem Sądu Konstytucyjnego rosyjski resort kultury zaczął zamieszczać w 2003 r. wykazy dzieł sztuki, które po wojnie przywiezione zostały do Rosji przez specjalne jednostki Armii Czerwonej. "Sąd uznał wówczas, że lista przechowywanych dóbr powinna być ujawniona, aby zainteresowani mogli się ubiegać o ich odzyskanie".
- Sąd Konstytucyjny orzekł, rozpatrując skargę prezydenta Jelcyna, że ustawa Dumy z 1996 roku, nacjonalizująca obiekty przemieszczone w trakcie i zaraz po wojnie na teren byłego Związku Radzieckiego, jest w niektórych punktach niekonstytucyjna - przypomniał specjalista z MSZ. Powodem takiego wyroku był, między innymi, "brak odróżnienia w ustawie państw agresorów od państw ofiar - w świetle tej ustawy sytuacja Polski i Niemiec była podobna, a przecież rzeczywistość wyglądała inaczej" - zaznaczył specjalista z MSZ. - Dziesięć obrazów, które wyjechały z Polski w jej obecnych granicach, ujawniono na stronie internetowej jako jedne z pierwszych - powiedział Kowalski. Wkrótce potem stronę internetową zawieszono i stan taki trwa do dnia dzisiejszego.
pap, ps