Mecz z Koreą zaczął się dla Polaków nerwowo. Nasi szczypiorniści kilkakrotnie gubili piłkę i zupełnie nie potrafili konstruować akcji w ataku. Zgodnie z oczekiwaniami Koreańczycy zastosowali nielubianą przez Polaków wysoką obronę. Drugiego gola biało-czerwoni zdobyli dopiero w 11. minucie - przegrywali wtedy tylko 2:4, co w dużej mierze zawdzięczali udanym interwencjom Sławomira Szmala.
Dopiero w 17. minucie po brawurowej indywidualnej akcji Bartłomieja Jaszki biało-czerwoni wyrównali na 6:6. Jednak chwilę znów pozwolili rywalom złapać wiatr w żagle. Kilka nieudanych rzutów, udane akcje mistrzów Azji i w 24. minucie Polacy znów przegrywali 7:10. W dodatku na środku obrony brakowało Artura Siódmiaka, który już w pierwszych minutach zarobił dwie kary i trener oszczędzał go na dalszą część rozgrywki. Pięć minut przed przerwą na boisku pojawił się Grzegorz Tkaczyk, którego dwa gole zmniejszyły nieco straty, ale i tak do szatni Polacy schodzili przegrywając 10:11.
Na kolejne wyrównanie 11:11 trzeba było czekać do 31. minuty. Ponownie autorem gola był Jaszka, który w ekwilibrystyczny sposób pokonał dobrze broniącego Chang Woo Lee. Pierwszy raz prowadzenie podopieczni Bogdana Wenty objęli w 43. minucie (15:14), po udanym rzucie Marcina Lijewskiego. Od tego momentu gra zaczęła się zazębiać. Tym razem to Koreańczycy zaczęli popełniać proste błędy i nie mogli sobie poradzić z obroną rywala, do której wrócił Siódmiak. Pomiędzy 41. a 49. minutą Polacy zdobyli siedem goli, tracąc tylko jednego. Potem kontynuowali dobrą passę. Kolejna seria straconych goli zupełnie podcięła skrzydła Koreańczykom, którzy już do końca nie zdołali się podnieść. Polska znokautowała mistrzów Azji w końcowym kwadransie gry.
PAP, arb