Zdaniem "Daily Star" oraz "The Independent" o losach spotkania przesądziło fatalne nieporozumienie w końcówce, pomiędzy Szczęsnym a Laurentem Koscielnym. Obydwaj ruszyli do niezbyt groźnego dośrodkowania, w efekcie czego bramkarz wypuścił piłkę z rąk. Bezlitośnie wykorzystał to Nigeryjczyk Obafemi Martins, strzelając bramkę dającą Birmingham zwycięstwo 2:1.
Dziennik "The Sun" posunął się nawet do stwierdzenia, że Polak zapewne żałuje, że na początku spotkania nie został wyrzucony z boiska przez sędziego Mike'a Deana za faul w polu karnym na Lee Bowyerze. Asystent głównego arbitra dopatrzył się w tej sytuacji wątpliwego spalonego zawodnika City, przez co Szczęsny mógł zagrać w tym meczu do ostatniego gwizdka.
Mimo krytyki, brytyjskie media podkreślają niedoświadczenie Polaka, który rozegrał pierwszy finał w karierze i wystąpił tylko w 16 spotkaniach w pierwszej drużynie Arsenalu. Podziwiają również siłę charakteru młodego bramkarza, który po zakończeniu meczu pocieszał innych zawodników oraz jako jeden z pierwszych, z podniesioną wysoko głową, udał się po odbiór pamiątkowych medali za udział w tym wydarzeniu.
Trener Arsenalu Londyn Arsene Wenger uważa, że strata bramki w końcówce spotkania z Birmingham była efektem braku komunikacji pomiędzy zawodnikami i determinacji. Nie obwinia jednak Szczęsnego i Koscielnego za wynik, podkreślając, że było wiele sytuacji, które mogły go zmienić. - Mieliśmy wiele szans aby rozstrzygnąć wynik spotkania. Może zagraliśmy zbyt nerwowo - ocenił Francuz. Wenger zapowiedział również, że da Szczęsnemu szansę na rehabilitację w kolejnym meczu. Polak zagra w środę w powtórzonym spotkaniu 5. rundy Pucharu Anglii z Leyton Orient.
zew, PAP