Śledztwo początkowo prowadziła Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim. Według mediów, w postępowaniu popełniono błędy, m.in. nie zabezpieczono zapisu monitoringu miejskiego, na którym widoczny miał być samochód porywaczy; nie przesłuchano także dokładnie świadków, którzy mieli widzieć moment wciągania kobiety do samochodu. W maju 2009 r. śledztwo zostało przekazane do Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi. Ze względu na charakter sprawy było wielokrotnie przedłużane.
Jak poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury apelacyjnej Jarosław Szubert, w trakcie śledztwa przesłuchano wiele osób, w tym członków rodziny zaginionych, ich sąsiadów i znajomych, a także znajomych ich synów z terenu Milanówka i okolic, a także z Warszawy, Chełma i innych miejscowości. Przesłuchano również wiele osób skonfliktowanych z Drzewińskim. Czynności śledcze prowadzone były w kraju i za granicą. Przeszukiwano m.in. dna studni, zbiornika wodnego, a za pomocą specjalnego urządzenia sprawdzano betonowe obiekty, które powstały w czasie zbliżonym do zaginięcia małżonków.
Jak wyjaśnił rzecznik, śledczy nie zebrali dowodów pozwalających "na stwierdzenie w sposób jednoznaczny, a co najmniej nie budzący istotnych wątpliwości, że zaginięcie Elżbiety Drzewińskiej, a następnie jej męża było wynikiem zachowań o charakterze przestępczym". Dodał, że śledztwo nie potwierdziło też tezy o zgonie małżonków. Według Szuberta, umorzenie śledztwa nie oznacza zaprzestania wyjaśnienia powodów i okoliczności zaginięcia małżeństwa oraz ustalenia ich dalszych losów. Działania te prowadzić będzie policja. W przypadku zgromadzenia istotnych dla sprawy informacji śledztwo może zostać wznowione.
zew, PAP