Pożar wybuchł nad ranem. W świąteczny poniedziałek w mieszkaniu odbywało się rodzinne spotkanie. Chłopczyk, który był dzieckiem najbliższej rodziny lokatorów, został u krewnych na noc. Jego rodzice w stanie szoku również trafili pod opiekę lekarzy. W mieszkaniu poszkodowanej rodziny spłonął pokój i częściowo kuchnia. Strażacy ewakuowali stamtąd mężczyznę, kobietę i dwoje nieprzytomnych dzieci, przekazując ich zespołom pogotowia ratunkowego. Pomimo prowadzonej na miejscu intensywnej reanimacji dzieci nie udało się uratować.
Prawdopodobnie dzieci zmarły w wyniku zaczadzenia. Spały w innym pokoju, niż zniszczony przez ogień. Przyczynę ich śmierci określi sekcja zwłok. 38-letni ojciec dziewczynki z oparzeniami trafił do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. 31-letnia kobieta ze złamaną nogą jest leczona na oddziale ortopedycznym jednego z zabrzańskich szpitali.
Według nieoficjalnych informacji ze źródeł prowadzących śledztwo, mieszkanie było odcięte od prądu. Policja w ostatnich miesiącach dwukrotnie tam interweniowała po zgłoszeniach o zakłócaniu ciszy nocnej. - Wyjaśniamy dogłębnie wszystkie szczegóły, co jest dziś trudne ze względu na ogromne emocje wśród świadków, zginęły przecież małe dzieci. Kluczowe będą przesłuchania świadków i osób poszkodowanych, kiedy pozwoli na to ich stan zdrowia - powiedziała Wesołowska. Podczas pożaru kamienicę opuściło lub zostało ewakuowanych przez strażaków 39 osób. Po zakończeniu akcji wrócili do mieszkań.
zew, PAP