Zadowolenia po zakończeniu rajdu Tunezji nie krył Przygoński, który po raz pierwszy zajął tak wysokie miejsce w eliminacji mistrzostw świata. - Start był nietypowy jak na cross-country. Wszyscy się widzieliśmy i bezpośrednio walczyliśmy. Byłem w grupie z Viladomsem i Rodriguesem. Dzisiaj nie mogłem już za bardzo nic zyskać. Pojechałem jednak bardzo dobrze, motocykl sprawował się rewelacyjne – powiedział na mecie.
Jemu i Dąbrowskiemu, którzy mieli bezpieczną przewagę nad kolejnymi zawodnikami w klasyfikacji, już samo ukończenie ostatniego etapu gwarantowało zachowanie miejsc. Czachor z kolei do końca musiał walczyć o trzecia lokatę z Viladomsem. Mimo że Hiszpan wysoko zawiesił poprzeczkę, bo w piątek był najszybszy, kapitan Orlen Teamu zdołał obronić pozycję na podium.
- Startowaliśmy z jednej linii. Viladoms oraz Rodrigues od razu przycisnęli mocno gaz i się zerwali. Kuba pojechał z nimi, a ja postanowiłem zostać lekko w tyle, by mieć czysty przejazd. Pierwsze okrążenie pojechałem trochę gorzej, później przestroiłem zawieszenie. Znałem lepiej trasę i pojechałem szybciej. Kontrolowałem przewagę Viladomsa i mam trzecią pozycję. W tak dobrym wyniku jest zdecydowana zasługa Marka. Cały czas się dopingowaliśmy i do samego końca podkręcaliśmy swoje tempo – skomentował Czachor.
Kolejna eliminacja mistrzostw świata FIM - Rajd Sardynii - rozpocznie się 27 maja.
zew, PAP