Gutkowski w połowie trasy czwartego etapu z Urugwaju do USA, z powodu awarii jachtu, musiał zawinąć do Fortalezy. Przy okazji, w tym brazylijskim mieście przeszedł w klinice medycznej badania, po upadku na plecy do kokpitu w trakcie refowania grota niebawem po opuszczeniu Punta del Este. Okazało się, że ma złamane jedno żebro, a drugie jest pęknięte. Lekarze zalecili Polakowi dłuższy odpoczynek, aby nastąpiła częściowa regeneracja urazu. W Fortalezie spędził 12 dni.
- Czuję się już znacznie lepiej. Czasami zapominam o żebrach. Starałem się je oszczędzać w drodze do Charleston. Awarie, które mnie spotkały, nie były wynikiem błędu, tylko naturalnego zużycia pewnych elementów, czego nie można przewidzieć ani zauważyć nawet przy wielokrotnym sprawdzaniu jachtu – powiedział Gutkowski. Zaznaczył, że tym razem ma niewiele czasu, ale ze wszystkimi niezbędnymi pracami powinien zdążyć do dnia startu, a ma nadzieję, że nawet przed. - Część napraw została już wykonana, czekamy na bukszpryt, do środy wszystko powinno być gotowe. Będę walczył dalej, po to tu jestem, ale najważniejsze, aby ukończyć ostatni etap przez Atlantyk - dodał.
Cztery dotychczasowe etapy wygrał van Liew. O drugie miejsce Gutkowski walczyć będzie z Hatfieldem. Obaj zawodnicy mają tyle samo punktów w klasyfikacji generalnej. - Mam dużo punktów, ale to nie wszystko. Muszę nieustannie pamiętać o tym, że przewaga nie oznacza jeszcze końcowego sukcesu. Gutek i Derek mają do rozegrania swoje sprawy, ja nie chcę się w to mieszać. Zwycięstwo w ostatnim etapie byłoby fantastyczne, ale jeżeli przycisnę za mocno i nie ukończę go, nic z tego nie będzie – wspomniał Amerykanin.
- Naprawiłem to, co miałem 4do naprawienia, sprawdziłem wszystko dwa razy, jestem zrelaksowany, ale jednocześnie skoncentrowany. Czeka mnie walka z Gutkiem, przez całe regaty byliśmy blisko siebie, a wiem, że on podejmie wyzwanie - powiedział Hatfield.
zew, PAP