Tuż po północy z wtorku na środę piłkarze Barcelony wylądowali w Londynie, gdzie w sobotę zagrają z Manchesterem United w finale Ligi Mistrzów. Pierwotnie mistrzowie Hiszpanii zaplanowali dwugodzinną samolotową podróż do Anglii na czwartek, lecz lot mogłaby uniemożliwić chmura pyłu z islandzkiego wulkanu Grimsvotn.
Kataloński zespół wylądował na lotnisku w Stansted pod Londynem osiem minut po północy czasu polskiego (23.08 w Wielkiej Brytanii). Na pokładzie, oprócz zawodników i trenera Pepe Guardioli, był m.in. prezydent Barcelony Sandro Rosell. Hiszpańska ekipa zamieszkała w hotelu "The Grove" w Watford.
Na początku tygodnia Duma Katalonii rozważała inne możliwości transportu do Anglii, np. przejazd autokarem lub samolotem do Francji (Calais lub Paryża), a stamtąd przeprawę pociągiem Eurotunelem pod kanałem La Manche. Przed rokiem erupcja innego wulkanu na Islandii - Eyjafjoell zmusiła Barcę do podróży lądem do Mediolanu na mecz z Interem w półfinale Ligi Mistrzów. Dziesięć godzin w autokarze zrobiło swoje - Katalończycy przegrali 1:3 i strat w rewanżu już nie odrobili.
W Londynie Barcelona będzie korzystała z bazy treningowej Arsenalu. Wciąż nie jest pewne, czy i w jaki sposób na sobotni finał na Wembley (godz. 20.45) dostanie się ponad 20 tysięcy kibiców blaugrany.
zew, PAP