Srebrna medalistka igrzysk w Pekinie spędziła początek tygodnia w Londynie i okolicach. Zapoznała się z trasą w Hadleigh Farm, gdzie odbędzie się olimpijska rywalizacja. Następnego dnia przejechała pętlę wyścigu szosowego. - Trasa olimpijska nie jest dla mnie optymalna. Wolę takie z cięższymi podjazdami, trudne technicznie. Anglicy zafundowali nam dość łatwą. Owszem, są podjazdy, ale generalnie nie jest selektywna. Przewiduję, że trudno będzie się oderwać od rywalek, powstaną grupki i może decydować przypadek. Swoje może zrobić też wiatr. Trasa jest odsłonięta, co mocno odczuliśmy podczas treningu. Zrobiona jest pod telewizję i kibiców, ale ten argument akurat rozumiem - oceniła.
Trener kadry Andrzej Piątek zgadza się z tą opinią. - Na igrzyskach liczyć się będzie nie technika, ale przygotowanie szybkościowo-wytrzymałościowe. Trasa jest bardzo szybka. Przeszkody terenowe to... sztuczne kamienie, które nie będą sprawiać zawodniczkom żadnych kłopotów - powiedział Piątek. Nad szybkością jego podopieczne będą pracować w wyścigach szosowych. - Planujemy w tym sezonie kilka startów na szosie. Przy okazji możemy wywalczyć punkty i zakwalifikować przynajmniej jedną Polkę do wyścigu szosowego w Londynie. Chcę, by na szosie swoich sił spróbowała Paula Gorycka. Wystartuje w mistrzostwach Europy, które w lipcu odbędą się we włoskiej Offidzie - dodał Piątek.
Na rekonesans trasy olimpijskiej zawodniczki znalazły czas w przerwie między jednym a drugim Pucharem Świata. W niedzielę w angielskim Dalby Forest Włoszczowska była szósta i w efekcie awansowała na pierwsze miejsce w rankingu UCI. Kolejny start - już w najbliższy weekend w niemieckim Sankt Wendel.pap, ps