Prokuratura jest jednak innego zdania - według oskarżenia cała trójka "wspólnie i w porozumieniu" zaplanowała zbrodnię, a później zrealizowała swój zamiar.
Do morderstwa doszło 15 lutego zeszłego roku. Sprawcy zamordowali Jerzego K. - listonosza Poczty Polskiej - w piwnicy jednego z budynków przy ulicy Puławskiej na Mokotowie. Mężczyzna otrzymał cios w głowę drewnianą pałką, a później został uduszony kablem elektrycznym. Sprawcy zabrali ofierze blisko 29 tys. zł oraz telefon komórkowy. Ciało wywieźli do lasu w okolicach Zalesia pod Warszawą i ukryli w śniegu.
Według ustaleń i zeznań złożonych w śledztwie przez oskarżonych listonosz miał u nich kupować narkotyki. Pod pozorem dokonania transakcji został zwabiony do piwnicy budynku, w którym mieszkał jeden ze sprawców. Tomasz Sz. i Michał B. mieli być zadłużeni u "ludzi z miasta", dlatego wraz z Pauliną B. mieli najpierw planować napad na osoby wychodzące z pieniędzmi z jednego z banków, potem ich uwaga skupiła się na znajomym listonoszu. Dwa tygodnie przed zbrodnią Michał B. napadł już na Jerzego K., wtedy jednak nie udało mu się go obrabować.
O zniknięciu listonosza poinformował policję kierownik poczty. Jerzy K. był początkowo uznawany za zaginionego, sprawców ujęto kilka dni po zbrodni. - Ze szczerego serca chciałbym przeprosić rodzinę pokrzywdzonego - powiedział przed sądem Tomasz Sz. Paulina B., która jako jedyna składała wyjaśnienia, powiedziała, że w dniu zbrodni była na wagarach, u swego chłopaka, ale nie widziała momentu zamordowania ofiary, bo koledzy kazali jej wyjść z piwnicy. Dodała, że gdy wróciła, listonosz już nie żył. - A jak pani wytłumaczy, że po całym zdarzeniu idziecie do galerii handlowej, pijecie drinki i gracie na automatach? - pytała sędzia Dorota Tyrała. Oskarżona odpowiedziała, że nie potrafi wyjaśnić swego zachowania.
Sąd pytał także o zeznania złożone przez oskarżoną w śledztwie - przyznawała ona wówczas, że wiedziała o planach obu mężczyzn i jeszcze przed śmiercią listonosza spodziewała się, ze zostanie on zamordowany. W protokole z prokuratury zapisano m.in. zdanie z jej zeznań: "ja już wiedziałam, co oni chcą zrobić i nie chciałam na to patrzeć, żeby mi się po nocach nie śniło". - Tych zeznań nie czytałam i nie wiem co w nich było zawarte, prokurator mnie pospieszał, podpisałam i wyszłam - przekonywała w czwartek przed sądem Paulina B.
Oskarżeni oprócz zabójstwa mają m.in. postawione zarzuty usiłowania rozboju - chodzi o wcześniejszy napad na tego samego listonosza - oraz zarzuty związane z rozprowadzaniem narkotyków. Sąd Okręgowy w Warszawie będzie kontynuował proces w drugiej połowie czerwca.
pap, ps