- Taka sprawa rzutuje negatywnie nie tylko na małe Bojano, archidiecezję gdańską, ale także na postrzeganie instytucji Kościoła w całej Polsce. I to jest na pewno wielka rana. Zwłaszcza wśród osób duchownych należy piętnować tego typu zachowania, gdyż od nich wymaga się wyższych standardów etycznych. Z drugiej strony nie należy też takiego przypadku generalizować - powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Grzegorz Kachel. Sędzia podkreślił, że ze smutkiem należy też odbierać namowy osób świeckich, ale także i duchownych, aby rodzice nie zgłaszali przestępstwa do organów ścigania.
Z ustaleń wejherowskiej prokuratury wynika, że w grudniu 2009 r. duchowny zaprosił 15-letnią dziewczynę na plebanię, proponując rozmowę o jej problemach. W czasie tej wizyty ksiądz miał nakłonić nastolatkę do wypicia alkoholu, po czym przemocą zmusić ją do "poddania się innej czynności seksualnej". Sędzia Kachel wyjaśnił, że chodziło w tym przypadku o całowanie nieletniej w usta, uszy oraz plecy, a także masowanie pleców. - Takie pocałunki mają wyraźnie kontekst erotyczny i na pewno nie są przejawem troski wobec podopiecznej - podkreślił.
Proboszcz parafii św. Jadwigi Królowej w Bojanie podczas procesu nie przyznał się do winy. Potwierdził tylko, że nastolatka odwiedziła go na plebanii. On sam i jego obrońcy twierdzili m.in., że padł ofiarą spisku niechętnych mu parafian. Po ogłoszeniu wyroku ksiądz szybko wyszedł z budynku sądu i nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Komentarza odmówili też jego obrońcy. Ojciec 15-latki o wyrok, powiedział krótko: "czuję ulgę". Przyznał, że teraz nie chodzą już na msze do kościoła, gdzie proboszczem jest Mirosław B. Prokurator domagał się dla oskarżonego kary roku i ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
PAP, arb