Wyniki badań pozostałych próbek potwierdziły, że w części z nich był tłuszcz psi, jednak nie udało się ustalić, kiedy został przetopiony. Same kobiety wskazywały na trzecią osobę - swego nieżyjącego od kilku lat męża i ojca Józefa P. Według kobiet, to on miał hodować psy dla celów rzeźnych, wytapiać z nich tłuszcz i sprzedawać go potem jako "lekarstwo". - W postępowaniu nie udało się ustalić, kiedy wyrabiano tłuszcz psi, a bez tego trudno przypisać winę kobietom - zaznaczył sędzia Zając, przypominając, że niedające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego. Sąd nie znalazł też podstaw, by uznać kobiety za winne naruszenia Ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Uznał, że brak jest wystarczających danych na temat szkodliwości sprzedawanego przez kobiety tłuszczu.
O sprawie zrobiło się głośno latem 2009 r. O tym, że coś podejrzanego dzieje się w jednym z kłobuckich gospodarstw, policjantów poinformowali przedstawiciele fundacji ochrony praw zwierząt "For animals", którzy kupili tam smalec i przekazali go do badań. Podczas przeszukania gospodarstwa funkcjonariusze znaleźli kilkanaście butelek z tłuszczem. Na posesji było też kilkadziesiąt psów różnych ras, które biegały wolno lub były zamknięte w boksach w zabudowaniach gospodarczych. Potem znaleziono m.in. psie szczątki.
Prokuratura przedstawiła zarzuty właścicielce gospodarstwa Agacie G. i jej matce Alfredzie P. Kobiety zostały oskarżone, że zabiły nieustaloną liczbę psów, dusząc je sznurem i zabijając przy użyciu prądu elektrycznego. Obydwie odpowiadały przed sądem także za to, że wprowadzały do obrotu tłuszcz zwierzęcy wyprodukowany bez zachowania warunków sanitarnych - sprowadzając w ten sposób zagrożenie dla zdrowia innych osób. Kobiety od początku nie przyznawały się do winy.
PAP, arb