Strony spierają się przede wszystkim o limit zarobków w drużynie (tzw. salary cup). Po raz pierwszy wprowadzono go w sezonie 1984-85. Średnia pensja koszykarza ligi NBA miała wtedy wartość 330 tys. dolarów. Już siedem lat później przekroczyła milion, a w ubiegłym sezonie zawodnik zarabiał średnio ponad pięć milionów.
Gracze o znacznym obniżeniu poborów nie chcą słyszeć. Ich zdaniem, wpływy z reklam i praw do transmisji telewizyjnych systematycznie rosną. Władze ligi mówią jednak co innego - 22 z 30 klubów przynosi straty.
Zgodnie z wciąż obowiązującą umową szefowie zespołów przeznaczają na pensje 57 procent wpływów. Teraz chcieliby obniżyć ten pułap do około 40.
Konsekwencją braku porozumienia będzie czwarty lokaut w historii. Najdłuższy trwał ponad pół roku - od lipca 1998 do 20 stycznia 1999 roku. Sezon rozpoczął się wtedy 7 lutego, a każda z ekip zamiast 82 meczów sezonu regularnego rozegrała zaledwie 50.
Na razie trwa wzajemne przeciąganie liny. Z obozu zawodników dochodzą głosy, że na większe ustępstwa niż te, które zaproponowali wcześniej nie zamierzają iść. Pracodawcy natomiast sugerują, że jeśli lokaut już się zacznie, to następne oferty z ich strony mogą być tylko gorsze. - Zawsze jest czas, by zawrzeć umowę - powiedział komisarz ligi David Stern. Na razie jednak odwołano letnią ligę w Las Vegas. Kolejne mogą być mecze sezonu zasadniczego.
pap, ps