Według niej inwestor zapowiedział, że prace budowlane z użyciem dźwigu będą prowadzone przez najbliższe dwa tygodnie. Władze lotniska protestują przeciw tej budowie. Zgłosiły sprawę na policję. Według nich na prowadzenie prac budowlanych z użyciem dźwigu w tym terenie nie wyraził zgody prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego, który uznał, że stanowi to zagrożenie bezpieczeństwa ruchu lotniczego.
Prezes firmy prowadzącej inwestycję Piotr Skalski powiedział, że poniedziałkowy paraliż krakowskiego lotniska nastąpił nie z powodu jego dźwigu, ale niefrasobliwości władz portu, które nie wykazywały dobrej woli, aby polubownie załatwić sprawę. - Niestety, wszystkie argumenty z naszej strony do władz lotniska nie przemawiały. Myśmy prosili o kolejne spotkanie z lotniskiem, żeby to załatwić. Wystarczy dobra wola ze strony obu stron, dźwig się składa w ciągu minuty - mówił Skalski. Podkreślił, że prowadzona przez jego firmę budowa hali ma wszelkie potrzebne zgody: decyzję o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu (WZiZT) oraz prawomocne pozwolenie na budowę. Według niego decyzja WZIZT została też zaaprobowana przez prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Jak powiedział rzecznik PLL LOT Leszek Chorzewski, spółka otrzymała w poniedziałek informacje, że "wykonawca robót budowlanych rozpoczął dzisiaj, nagle prace na lotnisku krakowskim, bez uprzedzania przedstawicieli samego portu, jak i operujących stamtąd przewoźników". Przewoźnik zapewnił, że pasażerowie odwołanych lotów mieli zapewnione alternatywne połączenia. - Myślę, że będziemy się domagać odszkodowania, ponieważ poniesiemy koszty z powodu zaistniałej sytuacji - powiedział Chorzewski.
Międzynarodowy Port Lotniczy Kraków-Balice (MPL) jest drugim co do wielkości (po warszawskim Okęciu) lotniskiem w Polsce. W zeszłym roku obsłużył blisko 2,9 mln pasażerów. W sezonie letnim lotnisko oferuje bezpośrednie połączenia z 46 portami w Europie i Ameryce Północnej. Operuje z niego 17 przewoźników w tym 12 tradycyjnych i pięć tzw. tanich linii.pap, ps