Amerykanin odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo etapowe w Tour de France, na dodatek w dniu święta narodowego swej ojczyzny. Tuż za linią mety ułożył dłonie w literę "W", oddając w ten sposób hołd swemu przyjacielowi Wouterowi Weylandtowi, który zginął tragicznie w maju podczas Giro d'Italia.
Płaski etap z Olonne-sur-Mer do Redon (198 km) przyniósł emocje dopiero na samym finiszu. Wcześniej trwała długa ucieczka pięciu kolarzy, zainicjowana już na pierwszym kilometrze. Francuzi Mickael Delage i Maxime Bouet, Hiszpanie Ivan Gutierrez i Ruben Perez Moreno oraz Holender Niki Terpstra uzyskali maksymalnie 8 minut przewagi (74 km). Peleton jednak kontrolował tę akcję, w odpowiednim momencie przyspieszył i doścignął ostatnich śmiałków - Gutierreza i Delage'a dziewięć kilometrów przed metą.
Finisz nie udał się ekipie HTC, która miała rozprowadzić faworyta - Marka Cavendisha. Brytyjczyk stracił kontakt z torującym mu drogę zawodnikiem 1800 metrów przed metą, a potem nie zdołał już włączyć się do walki o zwycięstwo i ostatecznie zajął dopiero piąte miejsce.
pap, ps