Uczestnicy marszu zgromadzili się najpierw przed pomnikiem Menora, gdzie oddali cześć 27 tys. ludności żydowskiej Kielc, zamordowanej przez Niemców podczas II wojny światowej. Stamtąd udano się w milczeniu przed Memoriał Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata koło dawnej synagogi, by złożyć hołd mieszkańcom Kielecczyzny, którzy zginęli z rąk hitlerowców za udzielanie pomocy Żydom, a także tym, którzy za uratowanie Żydów otrzymali medal Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie. Następnie pochód zatrzymał się na miejscu zbrodni sprzed 65 lat - na ul. Planty. Zmówiono tam modlitwę ekumeniczną i zapalono znicze przed pamiątkową tablicą na budynku nr 7/9. Ostatnim etapem marszu był cmentarz żydowski, gdzie oddano hołd ofiarom pogromu nad ich wspólnym grobem.
Prezydent Kielc Wojciech Lubawski powiedział do około stu uczestników pochodu: "Naszym obowiązkiem jest stać na straży pamięci i prawdy. Mam wiele wdzięczności dla wszystkich, którzy starają się, by 4 lipca był dniem wspólnej pamięci i zjednoczenia".
90-letnia Miriam Guterman, która urodziła się w domu przy ul. Planty 7/9 i została w nim uratowana przed 65 laty przez polskiego dozorcę tej kamienicy, wyznała łamiącym się głosem, że przyjechała do Kielc ze swoim wnuczkiem, "żeby przed śmiercią zobaczyć Polskę". Z kolei Filip Bialowitz oświadczył, że przybył do Kielc, żeby dać świadectwo, że "wszyscy powinni dokładać starań w walce z wszelkimi formami dyskryminacji". Dodał, że obchody rocznicy 4 lipca 1946 roku to "dzieło krzewienia dobrej woli i zrozumienia między chrześcijanami i żydami". Alon Simhayoff ocenił, że dzisiaj mamy wspaniałe relacje Polski z Izraelem w wielu różnych dziedzinach, ale najważniejsze jest to, żebyśmy nadal rozwijali relacje międzyludzkie. - Cieszę się, że jest tu wielu młodych ludzi; chciałbym wszystkich zachęcić do rozwijania relacji z młodymi Izraelczykami, by być żywymi nauczycielami tolerancji - mówił.
Wśród uczestników marszu byli także m.in.: córka Ireny Sendlerowej - Janina Zgrzembska, przedstawicielka Towarzystwa "Dzieci Holocaustu" - Joanna Sobolewska oraz przebywająca w Kielcach 9-osobowa grupa Amerykanów. W południe, przed pamiątkową tablicą na ul. Planty delegacje władz miasta, świętokrzyskiej Solidarności i kieleckiej delegatury IPN złożyły kwiaty.
Obchody 65 rocznicy pogromu kieleckiego zorganizowało Stowarzyszenie im. Jana Karskiego razem z Towarzystwem Społeczno-Kulturalnym Żydów w Polsce i Polską Radą Chrześcijan i Żydów, pod honorowym patronatem naczelnego rabina Polski oraz prezydenta Kielc. Zgodnie z ustaleniami IPN, 4 lipca 1946 roku w czasie pogromu kieleckiego zginęło 37 osób narodowości żydowskiej (35 zostało rannych) i troje Polaków. Tego dnia w Kielcach i okolicach miały miejsce również inne zajścia, w których pokrzywdzonymi stali się obywatele narodowości żydowskiej; na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego Reginę Fisz i jej kilkutygodniowe dziecko.
Krwawe wydarzenia 4 lipca 1946 roku sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu. Dziewięć z dwunastu osób oskarżonych o masakrowanie Żydów skazano na śmierć w pospiesznym, pokazowym procesie i stracono.pap, ps