Polacy w King's Lynn pewnie zapewnili sobie awans do finału w Gorzowie Wlkp. Zdobyli 62 pkt, pokonując Anglików - 49, Rosjan - 21 i Czechów - 20. - Zrobiliśmy dopiero pierwszy krok. Do końcowego sukcesu, jakim będzie obrona tytułu w Gorzowie Wielkopolskim, jeszcze daleka droga - powiedział Protasiewicz.
Tor w King's Lynn był przygotowywany jeszcze kilkadziesiąt minut przed startem. Według obserwatorów, poprawianie nawierzchni w ostatniej chwili przyczyniło się do wielu upadków. - Tor był bardzo przyczepny i wymagał technicznej jazdy. Anglicy przed zawodami bronowali i nawozili dodatkową nawierzchnię. Sami jednak "ugotowali" się na własnym torze, bo nie potrafili się na nim odnaleźć. To jednak już za nami i teraz musimy skupić się na finale - przyznał Protasiewicz.
Do Polaków i Duńczyków, dołączą dwie najlepsze ekipy z czwartkowego barażu rozgrywanego również w Gorzowie Wlkp. Walczyć będą o to Australijczycy, Brytyjczycy, Rosjanie i Szwedzi. - Według mnie awansują na pewno Australijczycy. Kto uzupełni stawkę, będzie zależeć od tego, w jakim składzie wystąpią Rosjanie. Jeśli pojadą w optymalnym, m.in. z Emilem Sajfutdinowem, którego zabrakło w King's Lynn, będą bardzo groźni - ocenił trzykrotny jak dotąd drużynowy mistrz świata.
- Niezależnie od tego, kto jeszcze awansuje, w sobotę będzie bardzo ciężko. Cała czwórka zaprezentuje się na zbliżonym poziomie. O zwycięstwie zdecyduje dopasowanie sprzętu do warunków. Co prawda jedziemy u siebie, ale ten tor znają też nasi rywale, a najlepiej chyba Duńczyk Nicki Pedersen - zakończył żużlowiec Stelmetu Falubazu Zielona Góra.pap, ps