- Dziś byłem ostrożny. Bracia Schleckowie rozgrywali swoją partię, Frank ruszył do przodu, być może czuł się silniejszy, a ja nie mogłem pojechać za nim. Mimo to, jestem zadowolony. Myślę, że z dnia na dzień będzie lepiej - skomentował Contador.
Dzielnie radził sobie Thomas Voeckler. W dniu święta narodowego Francji obronił żółtą koszulkę lidera, choć na starcie sam w to powątpiewał. Podjechał na trzy pirenejskie przełęcze, w tym na słynną Tourmalet, razem ze wszystkimi najsilniejszymi kolarzami, a stracił kontakt z czołówką dopiero 2,5 km przed metą. Finiszował zaraz za Contadorem. Dobrze ze swojego zadania wywiązał się Sylwester Szmyd. Najdłużej asekurował lidera grupy Liquigas - Ivana Basso, a do mety dojechał na 37. pozycji. W klasyfikacji generalnej bydgoszczanin awansował na 56. miejsce.
Po obu stronach szosy na Luz-Ardiden zgromadziły się tysiące kibiców. Znaczna część z nich przyjechała z hiszpańskiego Kraju Basków, aby dopingować zawodników "narodowej" ekipy Euskaltel-Euskadi. Jeżdżą w niej głównie Baskowie, ale też np. Sanchez, który jest jej wychowankiem. W czwartek odniósł drugie zwycięstwo dla tej grupy w Luz-Ardiden, równo 10 lat po sukcesie Roberto Laiseki.
zew, PAP