Drugą przyczyną zamknięcia oddziału było niewielkie wykorzystanie stanowisk przystosowanych do intensywnej opieki nad dziećmi. Od stycznia tego roku na oddziale leczonych było 15 dzieci. Jak podaje szpital, ostatni mały pacjent, który przebywał na oddziale został wypisany do domu 25 lipca. - W szpitalu nadal funkcjonuje oddział neonatologii z ośmioma nowymi stanowiskami dla noworodków. Mamy również karetkę "N" (neonatologiczną), która może szybko dowieźć małych pacjentów do wysokospecjalistycznych klinik w Katowicach-Ligocie i Zabrzu - poinformował. W zamkniętym oddziale intensywnej opieki niemowlęcej i dziecięcej pracowało 3 lekarzy i 12 pielęgniarek. Zostali przeniesieni na inne oddziały.
Szpital ma 53 mln zł długu, z czego 23 mln zł zobowiązań kwalifikuje się do natychmiastowej spłaty. Spośród kilkunastu oddziałów rentowane są tylko oddziały - udarowy, okulistyczny i noworodkowy. "Dług ciągle się powiększa, a 84 proc. przychodów oddziału intensywnej opieki niemowlęcej i dziecięcej stanowiły wynagrodzenia" - mówił rzecznik.
W sprawie zamknięcie oddziału intensywnej opieki niemowlęcej i dziecięcej tyskiego szpitala wypowiedział się Zarząd Regionu Śląskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). Według niego oddelegowanie załogi do pracy w innych oddziałach to "marnowanie" umiejętności personelu. - Zamknięcie tego oddziału nie jest właściwą decyzją. Mimo że udzielano w nim opieki niewielu pacjentom i nie zawsze miał pełne obłożenie, to był niezwykle potrzebny - powiedział przewodniczący Zarządu Regionu Śląskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy dr Maciej Niwiński.pap, ps