Gaszenie tego typu pożarów - zdaniem strażaków - jest skomplikowane i może być niebezpieczne dla ratowników. - Działamy głównie od zewnątrz. Musieliśmy zrywać papę, wycinać otwory w dachu i próbować ograniczać rozmiar pożaru. Ratownicy musieli gasić kilka warstw desek położonych na dachu, między którymi znajduje się m.in. ocieplenie. Drewno jest wysuszone i dlatego sprawiało nam to tyle problemów - tłumaczył Michalak. Strażacy przyznają, że specyfika obiektu, w którym znajduje się dużo kanałów, uniemożliwiła wjazd samochodami pożarniczymi do środka. Niegroźnie poszkodowany został jeden ze strażaków. - Zarwała się pod nim płyta betonowa i wpadł z nią do kanału, ale na szczęście nic poważnego mu się nie stało - dodał rzecznik.
Według strażaków teren zajezdni, który należy do prywatnego inwestora, nie był ogrodzony, można było dostać się zarówno do środka obiektu jak i na jego dach. - Wstępnie nie wykluczamy podpalenia lub zaprószenia ognia. Będziemy to jeszcze dokładnie weryfikować. Do budynku nie były podłączone żadne media i był on ogólnodostępny dla wszystkich. Można się także bez problemu dostać na dach, ponieważ były tam przytwierdzone metalowe drabinki - zaznaczył strażak.
W akcji gaśniczej brało lub bierze jeszcze udział łącznie 18 samochodów i ok. 50 ratowników. Nie jest na razie znana wysokość strat. Okoliczności i przyczyny pożaru badać będzie także policja. W tym roku strażacy otrzymali już trzy zgłoszenia o pożarach w tym obiekcie; dwa z nich dotyczyły pożarów śmieci. Zajezdnia przy ul. Dąbrowskiego z zespołem hal postojowych powstała w 1928 roku. Została wpisana do rejestru zabytków. Dwa lata temu obiekt został sprzedany prywatnemu inwestorowi. W styczniu tego roku zajezdnia została zamknięta a tramwaje przeniesione do innych zajezdni w mieście. W marcu tego roku - jak informowały lokalne media - Wojewódzki Konserwator Zabytków nakazał wstrzymanie prowadzonych bez jego zgody prac rozbiórkowych na terenie zajezdni.
PAP, arb