- Piłkarze Wisły we wtorek w Nikozji "dotykali" już tych wielkich pieniędzy, jakie czekają w fazie grupowej LM. Zabrakło im niewiele czasu. Gdyby w końcówce, przy korzystnym wyniku 2:1, mieli 10-15 procent więcej sił, potrafili dłużej utrzymać się przy piłce, przeprowadzić akcje ofensywne, oddać strzały na bramkę rywala - pewnie by dotrwali - zaznaczył. Piechniczek nie wini przy tym za zaistniałą sytuację szkoleniowca krakowskiej drużyny Roberta Maaskanta. - Wisła zdobyła mistrzostwo Polski, była blisko upragnionego awansu. Trener prowadzi zespół od niedawna i uważam, że powinien móc spokojnie pracować dalej - dodał.
Zwrócił uwagę, że piłkarska Europa idzie do przodu, inwestowane są w futbol olbrzymie pieniądze. - Jeszcze jakiś czas temu za słabe uważaliśmy na przykład zespoły tureckie. A dziś? Przypomnę tylko, że Włodzimierz Lubański debiutował w kadrze w meczu z Norwegią, który wygraliśmy 9:0. Jak teraz wyglądałoby takie spotkanie? Dogłębna analiza jest ważna, bo dziś oceniamy występ Wisły w LM, a za rok będziemy śledzić występy naszej narodowej drużyny w mistrzostwach Europy. Oby z lepszym rezultatem - powiedział Piechniczek.
pap, ps