Nie znajdziemy dziś w telewizji ani jednego widowiska typu talent-show, w którym przynajmniej jeden z uczestników nie dzieliłby się z widzami swoją życiową tragedią, wynikającą z faktu, że urodził się na wsi (czytaj: poza Warszawą). Poprzednią edycję "Top Model" wygrała zapłakana Paulina Papierska (nie pamiętacie kto to? Nie warto. Nie jest z Warszawy). Papierska zapadła widzom w pamięć głównie tym, że rozpaczała nad tym, iż o jej rodzinnej wsi nikt nie słyszał. I to wystarczyło – dziewczyna wzbudziła szczere współczucie i zgarnęła główną nagrodę, z którą z resztą nie wiedziała, co zrobić. Przecież poza Warszawą nigdzie nie uczą języka angielskiego, więc jak bidulka miała sobie poradzić w wielkim świecie?
Dziś z mediów płynie bardzo jasny i prosty przekaz: jeśli nie pochodzisz z dużego miasta, ukryj to dobrze lub przynajmniej przy każdej okazji publicznie wyrażaj wielki żal, że życie potraktowało cię tak okrutnie. Bo tak wypada, a poza tym to recepta na murowany sukces.