Urazu Sudoł nabawił się w marcu. Diagnozę zdołano postawić dopiero w czerwcu. Za późno, by przerwać przygotowania do mistrzostw świata. Podano czynnik wzrostu, który miał przyspieszyć leczenie i poczekano tydzień. O dwa za krótko. - Niby wówczas udało się dolegliwość na tyle umiejętnie zaleczyć, że były możliwe normalne treningi. Do 28. km rywalizacji zupełnie nic nie czułem. Potem zaczęła się walka z bólem. Po 32 km nie dało rady już praktycznie iść, tak by normalnie zginać nogi i pracować. Gdyby to się stało na siedem, osiem kilometrów do mety, walczyłbym. Nie poddałbym się tak łatwo, ale było osiemnaście i wiedziałem, że nie dam rady - tłumaczył.
Kontuzja wzięła się prawdopodobnie z przeciążenia. 33-letni Sudoł w lutym wykonał ogromną pracę. Tygodniowo pokonywał ponad 200 km.
pap, ps