Mówił, że to znajomy
Był to drugi proces w tej sprawie. W pierwszym Damian K. został skazany na 14 lat więzienia. Sąd apelacyjny uchylił jednak tamten wyrok w części dotyczącej zabójstwa trzech osób, uznając, że kara jest zbyt łagodna. Za kilka innych podpaleń kamienic mężczyzna został już prawomocnie skazany na cztery lata więzienia. W ponownym procesie oskarżony nie przyznał się do winy. Odwołał też wcześniejsze wyjaśnienia, w których przyznał się do spowodowania tragicznego pożaru. Utrzymywał, że zrobił to jego znajomy.
W marcu tego roku łódzki sąd okręgowy skazał go na 25 lat więzienia uznając, że nie ma wątpliwości, iż to on był sprawcą podpalenia, w wyniku którego w pożarze kamienicy zginęły trzy osoby. Sąd argumentował, że był to czyn o wielkiej społecznej szkodliwości, a oskarżony miał świadomość, że w mieszkaniu są ludzie.
Wszyscy się odwołali
Od wyroku odwołały się obie strony procesu. Obrońca wnosił o uniewinnienie, ponieważ - jego zdaniem - poza przyznaniem się do winy oskarżonego w śledztwie, nie ma innych dowodów w tej sprawie. Wnosił także o ewentualną zmianę kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa na podpalenie w wyniku którego zginęły trzy osoby i wymierzenie łagodniejszej kary. Prokuratura uznała, że wyrok 25 lat więzienia jest zbyt łagodny. Chciała dla oskarżonego dożywocia i wnioskowała o uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania (sąd apelacyjny nie może podwyższyć kary do dożywocia).
Sąd się nie zgadza
Sąd apelacyjny uznał jednak oba odwołania za "całkowicie bezzasadne" i utrzymał wyrok w mocy. Jak podkreślała sędzia Maria Wiatr, sąd pierwszej instancji odniósł się do każdego przeprowadzonego dowodu, poddał je szczegółowej analizie i bardzo precyzyjnie - na ile to było możliwe - ustalił przebieg zdarzenia. Zdaniem sądu, apelacja obrońcy to polemika z tymi ustaleniami i nie dostarcza ona żadnych argumentów mogących je podważyć.
SA podkreślił, że jest wiele dowodów pośrednich na sprawstwo oskarżonego. - Nie ma dowodów bezpośrednich, ale jest szereg dowodów pośrednich, które w powiązaniu z wyjaśnieniami oskarżonego, w których przyznał się do dokonania zarzucanego mu czynu, dają logiczny ciąg, który nie ma luk i który pozwalał odtworzyć to, co w nocy w tej kamienicy się wydarzyło - mówiła sędzia Wiatr. Podkreśliła, że uzasadnienie w tej sprawie jest wzorcowe.
W ocenie sądu nie ma też powodów, aby zakwestionować ustalenia, że oskarżony działał z zamiarem ewentualnym zabójstwa lokatorów. Świadczą o tym m.in. jego wyjaśnienia w których mówił, że wiedział, iż w mieszkaniu są ludzie i zdawał sobie sprawę, że dokonując podpalenia o godz. 4 w nocy może spowodować śmierć osób, które wtedy spały. Sąd nie uwzględnił też apelacji prokuratury biorąc pod uwagę okoliczności łagodzące tj. niewielkie anomalia w zakresie psychiki oskarżonego, jego młody wiek czy fakt, że jego wyjaśnienia pozwoliły odtworzyć przebieg tragedii. Stronom przysługuje kasacja do Sądu Najwyższego.
Seria pożarów
Do serii pożarów w kamienicach przy ulicach Wschodniej i Pomorskiej w centrum Łodzi doszło między listopadem 2007 a marcem 2008 r. Prokuratura oskarżyła Damiana K. o co najmniej 10 podpaleń. Najtragiczniejszy w skutkach pożar wybuchł 22 grudnia 2007 r. w kamienicy przy ul. Wschodniej. Sprawca podłożył ogień na drewnianej klatce schodowej i poddaszu czteropiętrowej kamienicy. W pożarze zginęły trzy osoby - dwie kobiety i mężczyzna - mieszkające na poddaszu; dwie kolejne podtruły się dymem.
Kilkanaście rodzin straciło dach na głową. Sprawca po raz kolejny podpalił tę samą kamienicę kilka miesięcy później. Wówczas nikt nie zginął, ale straty materialne były ogromne. W sumie w wyniku tych dwóch podpaleń oszacowano je na ponad 2,5 mln zł. Wielu lokatorów straciło dorobek całego życia.
Mężczyznę zatrzymano w kwietniu 2008 r. Podczas przesłuchań zmieniał wyjaśnienia. Raz przyznawał się do podpalenia kamienicy; mówił, że podpalał, bo mu się nudziło i traktował to jako zabawę. Innym razem zaprzeczał i twierdził, że podpalał jego kolega. Biegli psychiatrzy orzekli, że mężczyzna ma obniżoną sprawność intelektualną i nieznacznie ograniczoną możliwość rozpoznania czynów.
zew, PAP