Wozniacki wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo w jednym z czterech najważniejszych turniejów w sezonie. Najlepszy jak dotychczas wynik osiągnęła w nich właśnie w US Open przed dwoma laty. Doszła wówczas do finału, w którym przegrała z wracającą na korty po urodzeniu dziecka Belgijką Kim Clijsters. W ubiegłym sezonie odpadła rundę wcześniej, a na jesieni objęła prowadzenie w klasyfikacji WTA Tour i utrzymuje się na fotelu liderki do dzisiaj.
Skorzystała wówczas z nieobecności Williams, która przez blisko rok nigdzie nie grała w wyniku niefortunnego zranienia stopy (stanęła w restauracji na pęknięte szkło). Amerykanka pauzowała 11 miesięcy, a w marcu trafiła na oddział intensywnej terapii jednego ze szpitali w Los Angeles z poważnymi problemami z oddychaniem, spowodowanymi przez zakrzep płucny.
- Nawet nie wiecie jak długą drogę odbyłam, żeby tu wrócić i znów wystąpić w finale - powiedziała tuż po awansie Williams, która już trzykrotnie triumfowała w Nowym Jorku w 1999, 200 i 2008 roku. Z Wozniacki łączy ją bliska przyjaźń. Ponoć była pierwszą osobą, która pogratulowała Dunce pozycji liderki rankingu, chociaż to właśnie ją wówczas zdetronizowała.
Jako pierwsza do finału awansowała Stosur, eliminując w trzech setach Niemkę polskiego pochodzenia Angelique Kerber 6:3, 2:6, 6:2. Kerber, obecnie 92. na świecie, w drugiej rundzie wyeliminowała w trzech setach Agnieszkę Radwańską (nr 12.). Przed tegorocznym US Open Niemka, która często trenuje na kortach wybudowanych przez dziadka w Puszczykowie pod Poznaniem, najdalej w Wielkim Szlemie dochodziła do trzeciej rundy. Wynik uzyskany w Nowym Jorkiem pozwoli jej awansować w poniedziałek na 42. miejsce w rankingu WTA Tour.
zew, PAP