Druga i trzecia partia były do siebie bardzo podobne. Wiele szkody Polakom narobiła zagrywka Mateja Kazijskiego. Odrzuciła ich od siatki, a ponadto "obudził się" rozgrywający Andriej Żekow, który przestał piłki dogrywać jedynie do Kazijskiego i Władimira Nikołowa, ale uruchomił środek. Włoski szkoleniowiec biało-czerwonych Andrea Anastasi zaczął szukać innych rozwiązań. Najpierw zdjął Piotra Gruszkę i wpuścił Jakuba Jarosza, a w końcówce trzeciego seta pojawili się Mateusz Mika i Grzegorz Kosok. Nie dało to spodziewanych efektów, bo Polacy w obu partiach przegrali do 22.
Kolejnego seta biało-czerwoni rozpoczęli z Gruszką i Kosokiem w składzie. Seria niewymuszonych błędów i Bułgarzy szybko wyszli na prowadzenie 4:1. Rywalom udawało się wszystko, a Polacy nie potrafili znaleźć recepty na skuteczne zagrania. Przewaga przeciwników rosła 8:2. Do walki poderwał ich znakomity serwis Michała Kubiaka. Zaczęło się odrabianie strat (12:13).
Polscy kibice, którzy ani przez chwilę nie zwątpili w zwycięstwo swoich idoli, niedługo mogli się cieszyć z dobrej passy (16:21). Kubiak robił co mógł - mocno serwował, atakował, bronił, blokował i to głównie jego znakomitej postawie biało-czerwoni zawdzięczają remis 22:22. Zabrakło jednak konsekwencji i przegrali 23:25, a w całym meczu 1:3.
Biało-czerwoni bronią tytułu wywalczonego przed dwoma laty w Izmirze. W kolejnym spotkaniu, które odbędzie się w poniedziałek o 18.00 zmierzą się ze Słowakami, którzy na koncie mają dwa zwycięstwa i są liderami grupy D. Do ćwierćfinałów awansują bezpośrednio zwycięzcy czterech grup. Ci, co zajmą drugie i trzecie miejsca zagrają w barażach.
zew, PAP