Zaginięcie 14-latka zgłosił w czwartek jego ojciec po tym, gdy syn nie wrócił do domu na noc. Policjanci szybko ustalili, gdzie chłopca widziano po raz ostatni. Obszar poszukiwań zawężono do rejonu ulic Staszica i 1 Maja w Czeladzi. Na zaniedbanym podwórku natrafiono na ciało poszukiwanego. Tego samego dnia po południu zatrzymano 17-latka, który usiłował ukraść z miejscowego sklepu butelkę wódki. Jego dwaj koledzy uciekli. Okazało się, że zatrzymany ma jeden z dwóch telefonów, należących do nieżyjącego nastolatka. Niedługo potem zatrzymano dwóch kolegów 17-latka, w wieku 15 i 22 lat.
Policjanci podejrzewają, że wszyscy trzej zatrzymani mają związek ze śmiercią chłopca. Wszyscy chłopcy znali się ze szkoły i z podwórka. Wiele wskazuje na to, że sprawcy chcieli, aby chłopiec oddał im swoje telefony komórkowe. - Obecnie ustalamy motywy i okoliczności tego zdarzenia - m.in. rolę, jaką każdy z zatrzymanych odegrał w tej sprawie - powiedział mł. asp. Czerniak. Od tych ustaleń zależeć będzie kwalifikacja prawna czynu. Obok zabójstwa, możliwy jest także np. zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym.
Jeszcze w piątek zatrzymani mogą usłyszeć zarzuty. 22-latkowi za pozbawienie chłopca życia może grozić dożywocie, 15-latek może odpowiadać jedynie przed sądem rodzinnym. 17-latek może być sądzony jak dorosły; może mu grozić 25 lat więzienia.pap, ps