Etatów za dużo być nie może
Inną ze zmian, które wprowadza nowelizacja, jest ograniczenie tzw. wieloetatowości. Wykładowcy zatrudnieni na uczelniach publicznych będą mogli pracować na etacie tylko w jednej jeszcze placówce naukowej lub akademickiej, a i na to będą musieli uzyskać zgodę rektora. Ponadto na stanowiskach, między którymi istnieje bezpośrednia podległość służbowa, nie będą mogły być zatrudniane osoby blisko spokrewnione lub spowinowacone. Ograniczenie to nie będzie dotyczyło tych pracowników, którzy swoją funkcję (np. dziekana i prodziekana) objęli w wyniku wyborów. Zgodę ministra nauki z kolei będzie musiała uzyskać uczelnia, która będzie chciała zwiększyć nabór na studia. Bez takiej zgody będzie mogła zwiększyć liczbę nowych studentów tylko o 2 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Ograniczenie to nie będzie dotyczyło szkół artystycznych.
Program ułożą sami
Inną nowością są Krajowe Ramy Kwalifikacji. Są to wytyczne, według których uczelnie będą miały prawo same tworzyć nowe kierunki studiów i układać ich programy. Obecnie istnieje lista zatwierdzonych przez ministerstwo nauki kierunków, spośród których uczelnie mogą wybierać. Jeśli mają odpowiednią kadrę i zaplecze, mogą prowadzić dany kierunek. Krajowe Ramy Kwalifikacji mają pozwolić szkołom tworzyć więcej kierunków interdyscyplinarnych oraz lepiej dostosować program kształcenia do wymagań rynku pracy oraz zintegrować polski system szkolnictwa z systemem Unii Europejskiej. Ponadto, uczelnie będą miały obowiązek monitorować losy swoich absolwentów, co ma pozwolić im ocenić, czego powinni uczyć studentów, żeby łatwiej im było znaleźć satysfakcjonującą pracę.
Status KNOW
Najlepsze wydziały na uczelniach (zarówno publicznych, jak i prywatnych) będą mogły starać się o status KNOW (Krajowych Naukowych Ośrodków Wiodących) na pięć lat. W tym czasie otrzymają zwiększoną dotację na działalność. Ich pracownicy otrzymają dodatki do wynagrodzeń, a doktoranci wyższe stypendia. KNOW będą też miały pierwszeństwo przy ubieganiu się o granty na badania oraz dofinansowanie zakupu sprzętu. Zmiany dotkną też kadrę uczelnianą. Zlikwidowane zostanie stanowisko docenta, a na stanowisku adiunkta i asystenta pracownik będzie mógł być zatrudniony maksymalnie przez osiem lat. Jeśli w tym czasie nie uzyska wyższego stopnia naukowego, a tym samym możliwości awansu, to czeka go degradacja. Przy czym te akurat przepisy wejdą w życie z dwuletnim opóźnieniem – 1 października 2013 r.
Habilitacja niekonieczna
Naukowiec, który nie ma habilitacji (ale ma znaczne, twórcze osiągnięcia) będzie mógł zostać samodzielnym pracownikiem naukowym i np. być promotorem prac doktorskich, pod warunkiem, że Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułów wyrazi na to zgodę. Prawo do zatrudnienia jako samodzielni pracownicy naukowi zyskają też doktorzy, którzy przez co najmniej pięć lat pracowali jako samodzielni pracownicy naukowi za granicą, w krajach, w których habilitacji nie ma. Honorowane będą też dyplomy magisterskie i doktorskie uzyskane w państwie członkowskim Unii Europejskiej, państwie członkowskim Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) lub państwie członkowskim Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA). Nie będzie potrzebna, wymagana obecnie, nostryfikacja. Niektóre przepisy ustawy budzą sprzeciw. Do Trybunału Konstytucyjnego wpłynęła skarga posłów PiS, którzy uważają, że wprowadzenie odpłatności za naukę na drugim kierunku jest niezgodne z konstytucją.
"S" do TK
Własny wniosek do TK zapowiadała też Krajowa Sekcja Nauki NSZZ "Solidarność". Związkowcy mieli zaskarżyć przepisy dotyczące okresu zatrudnienia asystentów i adiunktów. Związki zawodowe zabiegały o to, aby osoby obecnie zatrudnione na tych stanowiskach, zachowały je na dotychczasowych warunkach, a ograniczenie obowiązywało tylko nowo przyjęte do pracy osoby. Parlament jednak zdecydował, że limit będzie dotyczył wszystkich. Wniosek "Solidarności" jak dotąd nie wpłynął do TK. Według danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, obecnie w Polsce jest 458 szkół wyższych. Z tego 132 to uczelnie publiczne, a 326 - niepubliczne. Cały czas bardziej popularne jest studiowanie na studiach stacjonarnych, na które uczęszczało o w zeszłym roku ok. 52 proc. studentów.
Jak poinformowało MNiSW, w listopadzie 2010 r. w Polsce studiowało ok. 1,8 mln osób. Ile osób zacznie studia w tym roku - nie wiadomo, rekrutacja na niektórych uczelniach jeszcze trwa.
pap, ps