Rich Moyer z Pensylwanii nie przypuszczał, że za psem, którego wpuszczał nad ranem do domu, wbiegnie... niedźwiedź. Przygoda z misiem skończyła się dla Moyera szczęśliwie, jeśli nie liczyć 70 szwów, które musiano mu założyć, opatrując ranę na głowie.
Moyer ma 183 cm wzrostu i waży 136 kilogramów, ale mimo tych słusznych gabarytów przyznaje, że wtargnięcie niedźwiedzia było "koszmarem". Mężczyzna zmagał się ze zwierzęciem, usiłując nie dopuścić do zaatakowania psa.
Na pomoc Moyerowi rzuciła się jego żona, ale zwierzę przewróciło ją na podłogę. Mężczyzna wspominał później, że wyraźnie poczuł niedźwiedzie pazury, wbijające mu się w skórę na głowie. Chwilę później niedźwiedź przerwał atak i wybiegł z domu. Przedstawiciele związku łowieckiego nie wykluczają, że była to niedźwiedzica, która pogoniła za psem, broniąc swych młodych.
PAP, arb