- Pamiętamy jak Stasiu był reżyserem niedocenionym, jak podśmiewano się z niego, a on konsekwentnie robił te swoje filmy, które teraz okazały się filmami kultowymi. Teraz odsłaniamy tablicę, myślę, że z pewnym lekkim wstydem, że wtedy tak dokładnie nie zrozumieliśmy tego przekazu, który Stasiu nam dał - wspominał Bajon.
Syn Stanisława Barei - Jan przyznał, że jest bardzo szczęśliwy. - Myślę, że mój tata, gdzieś tutaj jest wśród nas i się uśmiecha. Szczególnie z tego powodu, że jest to Łódź, miejsce, gdzie skończył szkołę z którą był bardzo związany emocjonalnie - podkreślił.
Na uroczystości nie zabrakło Stanisława Tyma, odtwórcy roli Ryszarda Ochódzkiego w klasyku Barei - "Misiu". Tym mówił, że Bareja to rzecz wyjątkowo w jego życiu. I choć - jak wspominał - żadnych wyższych studiów nie ukończył, to jako jedyny ukończył trzy wyższe uczelnie - Teatr STS w Warszawie, Staszek Bareja i Jerzy Dobrowolski. - Staszek Bareja był postacią niezwykłą, przede wszystkim jako filmowiec, który przez jeden moment nawet nie rezygnował z tego, co wie i z tego, co powinien robić, mimo że nie było specjalnie łatwo i on doświadczał tego w sposób czasem nawet i okrutny - mówił Tym. Prywatnie - jak wspominał - był to "facet ogromnej dobroci, wielkiego męstwa i charakteru". - To był odważny gość - dodał Tym opowiadając m.in. o tym, że reżyser w piwnicy swojego domu trzymał w czasie "okupacji bolszewickiej" tajną drukarnię, który przywiózł z Wiednia na dachu "malucha".
PAP, arb