Pełnomocnik powodów mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz powiedziała w dniu rozpoczęcia procesu, że zamienieni chłopcy byli bliźniętami jednojajowymi, więc ich podobieństwo było "uderzające". - Te rodziny cały czas żyły w niepewności, były narażone na dociekliwość sąsiadów, kolegów w szkole, ich komentarze. A przede wszystkim każdy ma prawo wychowywać się w swojej rodzinie, ze swoim rodzeństwem, a szczególnie bliźnięta - tłumaczyła Wentlandt-Walkiewicz.
Do zdarzenia doszło w 1953 r. w szpitalu w Przeworsku. W odstępie dwóch dni urodziły się tam dwie pary bliźniąt: dwóch chłopców oraz dziewczynka i chłopiec. Nie wiadomo dokładnie, kiedy chłopcy zostali zamienieni. Zamianę zaczęto podejrzewać, gdy zauważono, że chłopcy, wychowujący się w innych rodzinach, są łudząco podobni do siebie. Pełnomocnik dodała, że dzieci widywały się czasem, ponieważ ich rodziny mieszkały niedaleko siebie. Jednak decyzję o zrobieniu testów DNA rodziny poszkodowanych podjęły dopiero po nagłośnieniu w mediach sprawy zamiany bliźniaczek z Warszawy. Badania genetyczne potwierdziły, że zamienieni chłopcy są bliźniętami jednojajowymi.
PAP, arb