- Na wieść o tej kradzieży wyraziłem zdziwienie, że w katolickiej Polsce są ludzie, którzy mają sumienie zamrożone czy zamurowane. Modliłem się za tych ludzi, którzy nie docenili wartości symbolicznej czy historycznej tego, co pokazaliśmy w katedrze - mówił prymas Polski abp Józef Kowalczyk.
Odtworzenie pierścienia trwało ok. pół roku. Wykonania repliki podjęła się nieodpłatnie pracownia jubilerska Andrzeja Wojciucha z Kołaczkowa. - Część pieniędzy na odtworzenie pierścienia pochodziła z dobrowolnych ofiar księży archidiecezji gnieźnieńskiej, którzy odpowiedzieli na apel księdza prymasa. Wykonanie współfinansowała też nosząca imię prymasa Wyszyńskiego Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa z Wrześni - wyjaśnił rzecznik prasowy Kurii Metropolitalnej w Gnieźnie ks. Zbigniew Przybylski. Z kolei Andrzej Wojciuch, w którego pracowni jubilerskiej wykonano pierścień, wyjaśnił że kopię zrobiono z takich samych kruszców jak oryginał. W trakcie prac wykorzystano podobne, ale lepszej jakości kamienie. Jubiler zaznaczył, że kopia nieznacznie różni się od oryginału. - Na górze pierścienia, między głową orła a skrzydłami, poprzednio było złote wypełnienie, w muzeum zadecydowano, że w replice tło jest wypełnione emalią - wyjaśnił.
Pierścień waży 76,5 gramów, został wykonany ze złota próby 585, łączna masa diamentów to 3,28 karata. Prace nad rekonstrukcją pierścienia trwały od kwietnia, były utrudnione z powodu skromnych materiałów źródłowych. Replika powstała na podstawie zdjęć oraz wskazówek pracowników muzeum.
Do kradzieży pierścienia z wystawy znajdującej się w katedrze gnieźnieńskiej doszło w lutym. Sprawca otworzył gablotę dopasowanym kluczem. Złoty pierścień wysadzany brylantami, z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, pochodził z 1966 roku i był darem biskupów polskich dla Prymasa Tysiąclecia z okazji obchodów Milenium Chrztu Polski. Wkrótce po kradzieży zatrzymano złodziei i paserów. Pierścień został zniszczony, a jego elementy sprzedane w kraju i za granicą. Proces osób zamieszanych w kradzież rozpocznie się w styczniu 2012 roku przed gnieźnieńskim sądem.
PAP, arb