Limanovia grała bez respektu dla rywala i wyrównała przed przerwą. Miejscowi kibice, którzy szczelnie wypełnili kameralny stadion, mieli swoją chwilę radości w 43. minucie gry. Po faulu Kostarykanina Juniora Diaza na Waksmundzkim sędzia podyktował rzut wolny, a pięknym strzałem popisał się Artur Skiba. Sześć minut po przerwie goście znowu prowadzili. Po raz drugi asystą popisał się Czech Tomas Jirsak, a celnie głową uderzył - podobnie jak w pierwszej połowie - Lamey. Więcej goli nie było.
- Uważam, że zabrakło nam dziś koncentracji przy stałych fragmentach gry. Jeszcze w przerwie omawialiśmy gola straconego po rzucie wolnym, a w drugiej połowie po rzucie rożnym Wisła zdobyła drugiego - powiedział strzelec jedynego gola dla Limanovii.
- Sensacji nie było. Chodziło nam właśnie o to, by przyjechać tu, wygrać, a następnie spakować się do autokaru i przygotowywać do kolejnego meczu ligowego. Przyznam, że bramka na 1:1 była bardzo ładna. Zresztą przed meczem mówiliśmy sobie, że trzeba uważać na to, jak ten zawodnik wykonuje stałe fragmenty gry. Potwierdził swoją klasę tym uderzeniem - chwalił z kolei Skibę kapitan Wisły Cezary Wilk.
Trener Tajduś po meczu podkreślił, że spotkanie z "Białą Gwiazdą" była dla jego podopiecznych cenną lekcją. - Dla nas było to wspaniałe doświadczenie. Wisła pokazała, czego jeszcze moi piłkarze muszą się nauczyć. Dziękujemy za lekcję, uczyć trzeba się od najlepszych - powiedział.
Z kolei szkoleniowiec Wisły Robert Maaskant chwalił organizatorów meczu. - Myślę, że Puchar Polski w tym sezonie jest bardzo interesujący. Spotkanie było bardzo dobrze zorganizowane, było dużo ludzi. Na boisku moim zawodnikom na pewno przeszkadzała duża różnica w jakości boisk, na których gramy na ogół w ekstraklasie a tą w Limanowej. Zresztą gospodarze też utrudnili nam bardzo zadanie - zaznaczył Holender.
zew, PAP