- Nie mam pojęcia na jakich dowodach oparte są oskarżenia. Nagle po dwóch latach od meczu dowiedziałem się, że był ustawiony. Gdyby były jakieś podejrzenia, to by nas nie wysyłano potem na mistrzostwa świata, Europy i olimpiadę w Pekinie. Mirek do dziś jest delegatem europejskiej federacji - powiedział Góralczyk.
Oskarżonymi w tej sprawie są były dyrektor klubu THW Kiel Uwe Schwenker oraz jego ówczesny trener Zvonimir Serdarusic (później prowadził m.in. reprezentację Słowenii), którzy mieli "kupić" u polskich sędziów zwycięstwo. - Sprawa jest dla mnie wielkim szokiem. Od jej początku nie czuję się psychicznie najlepiej - mówił wcześniej Góralczyk.
Baum zdaniem prokuratury jest w sprawie ważniejszym świadkiem niż Góralczyk. Ponoć właśnie on, zgodnie z zeznaniami menedżera innej niemieckiej drużyny Rhein-Neckar Loewen Thorstena Storma, miał od chorwackiego pośrednika Nenada Volarevica otrzymać łapówkę. Chorwat, jak wynika z wyciągów bankowych, otrzymał na swoje konto 26 kwietnia 2007 roku 56 400 euro, z których natychmiast podjął 45 tysięcy.
Mirosław Baum na początku dwugodzinnego przesłuchania był bardzo zdenerwowany, potem stopniowo stawał się spokojniejszy. Prokuratura zarzuca oskarżonym, że wręczyli Polakom 92 tys. euro. Jak wynika z akt sprawy, na dwa dni przed meczem Volarevic poleciał do Warszawy, gdzie miał przekazać pieniądze. Baum zapewnił sąd, że do żadnego spotkania nie doszło.
zew, PAP