W pozostałych parach zdecydowanych faworytów można było wskazać już po pierwszych meczach. Chorwaci, Irlandczycy i Czesi w piątek wypracowali sobie duże zaliczki, których nie zmarnowali w rewanżu.
Chorwaci po raz drugi nie stracili gola w meczu z Turcją. W Stambule wygrali 3:0, a w rewanżu zremisowali 0:0. - Turcja udowodniła dzisiaj, że jest silnym i groźnym zespołem - powiedział selekcjoner Chorwatów Slaven Bilic, ale trener Turków Guus Hiddink nie ma powodów do satysfakcji. Tureckie media już przed meczem w Zagrzebiu poinformowały, że Holender złoży wkrótce dymisję. Miejscowa federacja zapłaci słynnemu Hiddinkowi wszystkie pieniądze wynikające z kontraktu, który miał obowiązywać do sierpnia 2012 roku.
Czesi pojechali do Czarnogóry z dwubramkową zaliczką z pierwszego spotkania w Pradze (2:0). W rewanżu gospodarze rzucili się do ataków. Kilku świetnych sytuacji nie wykorzystał jednak gwiazdor reprezentacji Czarnogóry Mirko Vucinic. Po jednym z jego strzałów piłka trafiła w poprzeczkę. Goście przeczekali napór rywali i w 81. minucie zadali im cios - gola pieczętującego awans zdobył Petr Jiracek. - Wiedzieliśmy, że przeciwnicy będą atakować. To jednak my zasłużyliśmy na awans - powiedział trener Czechów Michal Bilek.
Najmniej emocji było w dwumeczu Irlandii z Estonią. W Tallinnie podopieczni Giovanniego Trapattoniego wygrali 4:0, więc u siebie nie musieli wspinać się na wyżyny umiejętności. Ostatecznie zremisowali 1:1. - Przed dwoma laty odpadliśmy w barażach w straszliwych okolicznościach, dlatego teraz awans do wielkiej imprezy jest wspaniałym uczuciem. Nadszedł czas wielkiego świętowania - powiedział pomocnik reprezentacji Irlandii Aiden McGeady, odnosząc się do przegranego meczu z Francją o awans do MŚ 2010. Napastnik "Trójkolorowych" Thierry Henry zagrał wówczas ręką w sytuacji, po której Francuzi zdobyli gola w dogrywce.
zew, PAP