Kolejną bolesną porażkę poniósł słynny amerykański golfista Tiger Woods. W Melbourne na inaugurację prestiżowego turnieju Presidents Cup Woods i Steve Stricker przegrali z Koreańczykiem K.J. Choiem i Australijczykiem Adamem Scottem 6:7. Mecz był inauguracją prestiżowego turnieju golfowego między USA a Resztą Świata.
Smaczku porażce Woodsa dodaje fakt, że od niedawna tzw. caddy (pomocnikiem) Scotta jest Nowozelandczyk Steve Williams, który przez niemal 13 lat współpracował z Woodsem. Na początku listopada głośno było w mediach o obraźliwych słowach Williamsa pod adresem Tigera.
W 2009 roku w San Francisco Woods i Stricker nie ponieśli ani jednej porażki w Presidents Cup, a tym razem zagrali bardzo słabo, m.in. jako jedyny team nie uzyskali tzw. birdie (jedno uderzenie mniej niż limit). Sam Woods, były lider rankingu światowego, na jakiekolwiek indywidualne turniejowe zwycięstwo czeka od dwóch lat, tj. od wygranej w Australian Open.
Po pierwszym dniu rywalizacji na obiektach Royal Melbourne Golf Club o Presidents Cup Stany Zjednoczone (m.in. Phil Mickelson/Jim Furyk i Dustin Johnson/Matt Kuchar) prowadzą 4:2 z Resztą Świata (w składzie bez Europejczyków). Zawody rozgrywane są co dwa lata, a co ciekawe, golfiści - w odróżnieniu od innych wielkich turniejów - nie otrzymują nagród finansowych. Amerykanie wygrali trzy poprzednie edycje turnieju, a ostatni raz przegrali w 1998 roku.PAP, arb