- Czy jest dla niego droga powrotu do naszego zespołu? Nie sądzę - odparł krótko szkoleniowiec Manchesteru City, zapytany przez dziennikarzy o Teveza przy okazji konferencji prasowej przed sobotnim meczem z Newcastle United.
Konflikt na linii Mancini - Tevez trwa prawie od dwóch miesięcy. Zaczął się od incydentu, do jakiego doszło 27 września podczas spotkania Ligi Mistrzów z Bayernem w Monachium. Przy stanie 0:2 trener gości zamierzał wpuścić na boisko Argentyńczyka. Ten jednak nie chciał się wcześniej rozgrzewać. Ostatecznie na murawie pojawił się Holender Nigel De Jong, a włoski szkoleniowiec oskarżył Teveza o odmowę wejścia na murawę.
W efekcie klub ukarał Teveza grzywną w wysokości miliona funtów (czterotygodniowe zarobki Argentyńczyka), którą później zmniejszył o ponad połowę. Mancini powiedział nawet, że jeśli piłkarz przeprosi za swoje zachowanie w Monachium, znów będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Teraz, jak podkreślają światowe agencje, sprawa jest już nieaktualna - obecność Teveza w Argentynie bez zgody angielskiego klubu przelała czarę goryczy.
Po 11 kolejkach Premier League Manchester City jest liderem, mając pięć punktów przewagi nad lokalnym rywalem - Manchesterem United.
Wszystko o nowym rządzie Tuska - kliknij tutaj
zew, PAP