Szacuje się, że turyści (których liczba trzykrotnie przewyższa liczbę ludności kraju) zostawią w tym roku na Cyprze ok. 1,8 mld euro. Turystyka stanowi teraz 10 proc. cypryjskiego PKB - ale wynika to nie tyle z rozwoju branży, ile z załamania takich sektorów jak nieruchomości albo rolnictwo. Największą grupę turystów wciąż stanowią Brytyjczycy, których przylatuje ok. miliona rocznie. Przyciąga ich nie tylko nostalgia za dawną kolonią, ale też ruch lewostronny czy powszechnie używany język angielski, a także infrastruktura nastawiona na zamożnego klienta: na wyspie dominują hotele 4- i 5-gwiazdkowe.
Na Cypr w poszukiwaniu piaszczystych plaż, słońca, dobrej kuchni i zabytków tradycyjnie przyjeżdżają także Niemcy, Holendrzy, Szwajcarzy i Francuzi. Ale najbardziej rozwojową grupą turystów są zamożni Rosjanie: z roku na rok przyjeżdża ich o połowę więcej. Szacuje się, że na południu kraju mieszka ich na stałe już kilkadziesiąt tysięcy, łącząc odpoczynek z robieniem interesów, czemu sprzyjają niskie podatki i przepisy, które dla zagranicznych firm pozostały dość liberalne nawet po wejściu do UE. Kwitną tam sklepy i lokale dla Rosjan, zaznaczone na zewnątrz cyrylicą; rosyjskojęzyczna mniejszość ma nawet swoje regularnie wychodzące gazety.
Biorąc pod uwagę rozwój rosyjskiej gospodarki, Fylactides z optymizmem patrzy na rosnącą rzeszę Rosjan odwiedzających Cypr. Co do wzrostu liczby turystów z innych krajów jest "ostrożnie optymistyczny". - Naszym problemem jest to, że Cypr nie jest tani jak np. Tunezja. Więc martwimy się, że dotknięci kryzysem ludzie w Europie Zachodniej wybiorą z czasem tańsze wakacje w kraju, a nie za granicą - powiedział.
pap, ps