Para, która działała niczym bohaterzy filmu "Bonnie i Clyde", stanie przed sądem w Skierniewicach. 35-letni Mariusz D. i o trzy lata młodsza Anna B. są oskarżeni o napady na banki i sklepy jubilerskie. Mężczyzna usłyszał też zarzut próby ucieczki z aresztu. Obojgu grozi do 12 lat więzienia.
Jak poinformował w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, akt oskarżenia trafił już do skierniewickiego sądu. Według śledczych, para działała od września 2010 roku do stycznia 2011 roku. W tym czasie wspólnie dokonali sześciu napadów na banki i dwa napady na sklepy jubilerskie na terenie kilku województw. Mariusz D. usiłował jeszcze okraść bank w Skarżysku Kamiennej. W sumie ich łupem padły pieniądze i biżuteria o wartości ponad 270 tys. zł.
Para działała jak bohaterzy filmu "Bonnie i Clyde". Kobieta rozpoznawała placówki, czekała na zewnątrz z ubraniami, w które mężczyzna przebierał się po napadzie. Mariusz D. terroryzował personel, jak się potem okazało, niesprawnym pistoletem pneumatycznym i kradł pieniądze oraz biżuterię. Para niezwykle dokładnie przygotowywała się do napadów. Nie mieli samochodu, podróżowali pociągiem. Przyjeżdżali do określonego miasta, typowali bank lub placówki jubilerskie, które mieli okraść i następnie długo je obserwowali. Napadali w przebraniu. Kobieta zakładała perukę, mężczyzna miał na sobie bluzę z kapturem, na głowę nakładał czapkę z daszkiem, a twarz zakrywał szalikiem bądź golfem, wkładał też okulary. Kopania zwrócił uwagę, że mężczyzna nigdy nie dokonywał napadów w tych samych ubraniach.
Parę rozpoznali pracownicy jednego banku w Skierniewicach - tam pod koniec ub. roku doszło do napadu. Do placówki wszedł zamaskowany mężczyzna, sterroryzował kasjerkę i zażądał wydania pieniędzy. Zgarnął do worka kilka tysięcy złotych i zbiegł. Policja w czasie przeglądania zapisu monitoringu zabezpieczonego po napadzie w Skierniewicach zwróciła uwagę na kobietę, która w chwili przestępstwa znajdowała się przed bankiem. Podobna osoba pojawiła się także przed bankiem w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie wcześniej również doszło do napadu. Podejrzewano, że kobieta "stała na czujce" i była w zmowie z napastnikiem. Zwrócono się do prokuratury o wydanie zgody na publikację jej wizerunku.
Kilkadziesiąt godzin po publikacjach prasowych policja uzyskała informację o tym, kim jest kobieta. W ten sposób dotarła do niej i jej partnera w domu jednorodzinnym w gminie Sokoły w województwie podlaskim.
Zostali zatrzymani w lutym tego roku i oboje aresztowani. W czasie przeszukania domu znaleziono m.in. ubrania, w których dokonywali napadów, biżuterię pochodzącą z kradzieży, 14 tys. zł w gotówce oraz broń - niesprawny pistolet pneumatyczny. Jak powiedział Kopania, Mariusz D. oprócz zarzutów o napady usłyszał jeszcze zarzut dotyczący próby ucieczki z aresztu, w którym przebywał po zatrzymaniu. Mężczyzna chciał uciec z aresztu w kwietniu. Metalowym płaskownikiem, który wymontował z łóżka, wykuwał w ścianie dziurę. Tynk wyrzucał do toalety. Z pociętego brezentu skręcił linę, po której chciał się opuścić na zewnątrz. Do ucieczki jednak nie doszło.
Zarówno Mariusz D. jak i Anna B. przyznali się do zarzutów. D. był już wcześniej karany za rozboje.
Para działała jak bohaterzy filmu "Bonnie i Clyde". Kobieta rozpoznawała placówki, czekała na zewnątrz z ubraniami, w które mężczyzna przebierał się po napadzie. Mariusz D. terroryzował personel, jak się potem okazało, niesprawnym pistoletem pneumatycznym i kradł pieniądze oraz biżuterię. Para niezwykle dokładnie przygotowywała się do napadów. Nie mieli samochodu, podróżowali pociągiem. Przyjeżdżali do określonego miasta, typowali bank lub placówki jubilerskie, które mieli okraść i następnie długo je obserwowali. Napadali w przebraniu. Kobieta zakładała perukę, mężczyzna miał na sobie bluzę z kapturem, na głowę nakładał czapkę z daszkiem, a twarz zakrywał szalikiem bądź golfem, wkładał też okulary. Kopania zwrócił uwagę, że mężczyzna nigdy nie dokonywał napadów w tych samych ubraniach.
Parę rozpoznali pracownicy jednego banku w Skierniewicach - tam pod koniec ub. roku doszło do napadu. Do placówki wszedł zamaskowany mężczyzna, sterroryzował kasjerkę i zażądał wydania pieniędzy. Zgarnął do worka kilka tysięcy złotych i zbiegł. Policja w czasie przeglądania zapisu monitoringu zabezpieczonego po napadzie w Skierniewicach zwróciła uwagę na kobietę, która w chwili przestępstwa znajdowała się przed bankiem. Podobna osoba pojawiła się także przed bankiem w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie wcześniej również doszło do napadu. Podejrzewano, że kobieta "stała na czujce" i była w zmowie z napastnikiem. Zwrócono się do prokuratury o wydanie zgody na publikację jej wizerunku.
Kilkadziesiąt godzin po publikacjach prasowych policja uzyskała informację o tym, kim jest kobieta. W ten sposób dotarła do niej i jej partnera w domu jednorodzinnym w gminie Sokoły w województwie podlaskim.
Zostali zatrzymani w lutym tego roku i oboje aresztowani. W czasie przeszukania domu znaleziono m.in. ubrania, w których dokonywali napadów, biżuterię pochodzącą z kradzieży, 14 tys. zł w gotówce oraz broń - niesprawny pistolet pneumatyczny. Jak powiedział Kopania, Mariusz D. oprócz zarzutów o napady usłyszał jeszcze zarzut dotyczący próby ucieczki z aresztu, w którym przebywał po zatrzymaniu. Mężczyzna chciał uciec z aresztu w kwietniu. Metalowym płaskownikiem, który wymontował z łóżka, wykuwał w ścianie dziurę. Tynk wyrzucał do toalety. Z pociętego brezentu skręcił linę, po której chciał się opuścić na zewnątrz. Do ucieczki jednak nie doszło.
Zarówno Mariusz D. jak i Anna B. przyznali się do zarzutów. D. był już wcześniej karany za rozboje.
pap, ps